Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Przeciw „settled status”

Ostatnie oświadczenie Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii i POSK-u w sprawie praw obywateli unijnych (a w tym i Polakόw) w Wielkiej Brytanii jest już świadectwem, że nadchodzi rozstrzygająca bitwa w sprawie tych praw. Z jednej strony mamy zdyscyplinowaną delegację unijną, z byłym francuskim ministrem spraw zagranicznych Michelem Barnierem na czele, reprezentującą 27 państw unijnych, ale właściwie wykonującą decyzje dobrze skoordynowanych centralnych władz Unii, czyli Rady Ministrόw, Komisji i Parlamentu Europejskiego. A z drugiej strony mamy błądzącą delegację brytyjską reprezentującą rząd, ktόry co tydzień zmienia front w swoim stanowisku wobec odejścia od Unii Europejskiej.

Obie strony postawiły sobie za cel uzyskania do końca października wspόlnego porozumienia w sprawie praw obywateli unijnych i brytyjskich, uregulowania rachunków finansowych i granicy w Irlandii. Aby móc potem zająć się sprawami przyszłych stosunków handlowych, przyszłości jednolitego rynku czy współpracy w dziedzinie nauki. Ramowe zasady tych pozostałych spraw musiałyby być wynegocjowane przez pozostałe 20 miesięcy, aby wreszcie wynegocjować i prawnie uzgodnić ostateczne porozumienie wyjściowe (withdrawal agreement). Jeżeli nie będą mogli dotrzymać harmonogramu tej pierwszej fazy negocjacji do października to może zabraknąć czasu, a nawet siły woli, aby zakończyć negocjacje pozostałych spraw z pozytywnym wynikiem.

Właśnie w tym przełomowym momencie słusznie dorzucili swoje głosy prezesi Zjednoczenia i POSK-u.

W swojej wspólnej wypowiedzi polscy prezesi zwrócili uwagę na konieczność szybkiej umowy, aby zabezpieczyć poczucie pewności obywateli unijnych o swoją przyszłość w tym kraju. Przypomnieli też, że Brytyjczycy mają precedens we wspaniałomyślnym geście, gdy w roku 1947 zdecydowali umożliwić stały pobyt Polakom w Wielkiej Brytanii w ramach Polish Resettlement Act. Wypowiedź jest jak najbardziej na czasie. Ale nasi prezesi zdecydowali się na zachowanie neutralności wobec obu stron negocjacji licząc na ich dobrą wolę. 

Niestety, dobra wola jeszcze nie urzeczywistniła się, choć już jest porozumienie w paru kwestiach dotyczących obywateli, jak np. przyszłość Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego. Ale przełomu w sprawie obywatelstwa jeszcze nie widać. Życzenia polskie mogą się spełnić, albo dobrym kompromisem, którego kształt jeszcze nie ujawniono, albo kapitulacją jednej ze stron. Której?

Przypomnijmy, na czym polega główna różnica.

Strona europejska uważa, że mimo Brexitu pełne prawa obywateli unijnych powinny być zachowane i gwarantowane przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości. A więc zachowano by status stałej rezydentury, która daje obywatelom unijnym podobne prawa do tych, jakie mają obywatele brytyjscy, a więc prawo do mieszkania, prawa pracy bez dyskryminacji, prawa dostępu do służby zdrowia, do świadczeń opieki społecznej, do nauki, do głosu w wyborach lokalnych i na koniec do ewentualnego prawa do uzyskania obywatelstwa brytyjskiego.

To prawo ma też przysługiwać wszystkim, którzy tu przybyli, lub jeszcze przybywają, łącznie z ich najbliższą rodziną, przed ostatecznym terminem wyjścia z Unii, z tym, że ci, którzy nie odpracowali jeszcze swoje zasadnicze pięć lat, potrzebnych do uzyskania rezydentury, będą mogli te pozostałe lata do urzeczywistnienia rezydentury uzupełnić pracując dalej w Wielkiej Brytanii. Jest to najlepsza jak dotychczas dla nas Polaków oferta.

Ale na tej podstawie trzeba jeszcze wywalczyć możliwość przyznania tych praw obywatelom unijnym i ich dzieciom na dożywocie, zapewnić również prawo do łączenia się rodzin nawet po terminie Brexitu i przypieczętowanie ostatecznej decyzji traktatem międzynarodowym między Wielką Brytanią, a państwami unijnymi nim zakończą się ostateczne rozmowy o pozostałych aspektach odejścia od Unii.

Ten ostatni, niby ekscentryczny, postulat, jest ważny dlatego, że zegar tyka, przewidziany termin maratonu rozmów negocjacyjnych, czyli 29 marzec 2019, jest już coraz bliżej, a jeżeli nie zdążą zakończyć i ratyfikować ostatecznej umowy w 27 państwach Unii na czas, to może nie być żadnej umowy. Dlatego nasza umowa o prawach obywateli unijnych i brytyjskich winna być zatwierdzona oddzielnie i wcześniej.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama