Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Na wschodzie bez zmian

Dwa lata po wyborach parlamentarnych w Polsce i dwa lata przed kolejnymi sytuacja na polskiej scenie politycznej wbrew wszelakim deklaracjom, apelom i wystąpieniom publicznym zmieniła się nieznacznie. Obie strony, w pełnych emocji wystąpieniach zachowują swoje pozycje, pilnując uważnie, by utrzymać wyraźnie zarysowujący się podział polskiego społeczeństwa, a tym samym swoje strefy wpływów.

Dwubiegunowość polskiej sceny politycznej jest motorem napędowym do wszelkich mniej lub bardziej ekstremalnych postaw naszych rodzimych polityków. Hasła populistyczne, fake newsy oraz całe zastępy różnej maści hejterów tworzą rzeczywistość, której odbicie

przedkładane jest częstokroć ponad argumenty rzeczowe. Najwyraźniej jednak nasi rodzimi politycy czują się w takim środowisku jak ryba w wodzie, aczkolwiek podział, który funkcjonuje w przestrzeni publicznej, ma wymiar – jak to stwierdził, zresztą całkiem słusznie, jeden z dziennikarzy telewizji publicznej – nie polityczny, a ideologiczny. Podejście do problemu imigrantów czy choćby finansów publicznych jest tego i miarą i wykładnią.     

Swoją drogą działania tzw. totalnej opozycji wskazują, że najwyraźniej niewiele zrozumieli z tego, co społeczeństwo chciało im przekazać przed dwoma laty, kiedy z kretesem przegrali najpierw wybory prezydenckie, a następnie parlamentarne. Grzech zaniechania, co zwykli obywatele mogli odebrać jako butę i odwrócenie się od ich spraw, połączone z agresywną kampanią przedwyborczą, niepopartą konkretnymi, pozytywnymi rozwiązaniami, zaowocowały porażką, na bazie której wyrosła obecna „totalna opozycja”, negująca wszelkie działania rządu i koalicji, bez względu na to, czy są one słuszne czy nie. A przez to dla przeciętnego Kowalskiego kojarzona głównie z postawą negującą, w której z trudem usłyszeć można racjonalne rozwiązania.  

I co się w jej działaniach na przestrzeni dwóch ostatnich lat zmieniło? Na pozór wiele, a – patrząc na to z naszej, brytyjskiej perspektywy – niewiele. A tak właściwie po prostu nic. Liderzy opozycji – Grzegorz Schetyna, czy Ryszard Petru (o ile tego drugiego można określić takim słowem) szafują sloganami, które mają ich zwolenników utwierdzić w przekonaniu o słuszności ich decyzji, jednak wciąż robią to najczęściej w sposób daleki od politycznej walki na argumenty, na zasadzie „aby na złość PiS-owi”, tym samym niewiele dając argumentów tym, którzy mogliby zdecydować o zmianie ich notowań sondażowych.

Jak w tym czasie radzi sobie druga strona sceny politycznej? Prawo i Sprawiedliwość robi po prostu swoje. Wprowadza kolejne zmiany i… zalicza kolejne wpadki, głównie wizerunkowe (vide – sprawa Misiewicza, próba wprowadzenia opłaty paliwowej etc). Jednak wobec tak przewidywalnej, bezkompromisowej polityki opozycji wystarcza to w zupełności do zachowania bezpiecznego położenia.

Tymczasem, gdy politycy obu skrajnych obozów starają się zachować najlepszą pozycję do ataku, na chwilę obecną czysto teoretycznie mogą popsuć im szyki działania prezydenta Andrzeja Dudy, który najwyraźniej postanowił zdobyć się na neutralność, wetując projekty ustaw reformujących sądownictwo. Być może jest to jedynie neutralność pozorna, ponieważ licząc tylko na dotychczasowych wyborców PiS-u, nawet z wsparciem klubu Kukiz’15, trudno mu będzie liczyć na kolejną kadencję. A jakiekolwiek odejście od PiS-u i prezesa Kaczyńskiego byłoby tylko strzałem w stopę.

Działania prezydenta są jednak o tyle istotne, iż w przypadku ewentualnego ich sukcesu, ewentualne nowe ugrupowanie zainteresowałoby cześć elektoratu niezdecydowanego, pozostającego dotychczas poza „strefą wpływów” obu skrajnych obozów. Dla „totalnej opozycji” byłby to duży cios sondażowy.

Szyki popsuć im może jedynie powracający (prawdopodobnie) za dwa lata z „brukselskiej niewoli” Donald Tusk. Na chwilę obecną jednak bardziej niż Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego ugrupowaniu zagraża on liderom obecnej opozycji, a najbardziej Grzegorzowi Schetynie, któremu z trudem można przypiąć łatkę charyzmatycznego lidera, w przeciwieństwie do obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej.

Póki co prezes PiS-u rozgrywa partię według własnych reguł. Należy się jednak spodziewać, że w odpowiednim momencie asy, które wciąż trzyma w rękawie, ujrzą jeszcze światło dzienne.

Parafrazując Tomka Lipińskiego – nie chcę Was straszyć, ale zobaczycie sami, że najciekawsze dopiero przed nami.  


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Paweł 16.09.2017 19:13
A zauważył Pan może, Panie Dariuszu, jakiś niepokojący trend autorytarny w zachowaniach obecnie rządzących czy kampania antydemokratyczna pozostaje całkowicie poza Pańską sferą zainteresowań ? To jest kluczowe w dzisiejszej polskiej polityce i może zasadniczo określić losy Polski na wiele lat a nie te wszystkie małe sprawy, które Pan porusza w swoim artykule... 'Najciekawsze' już się dzieje - Polska leci głową w dół prosto w przepaść. Pull up, pull up, terrain ahead !!!

Reklama