Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kapłaństwo nie jest dla mięczaków

Rozmowa z ks. Bartoszem Rajewskim – proboszczem polskiej parafii pw. św. Wojciecha Biskupa i Męczennika przy Little Brompton Oratory na South Kensington w Londynie.

Kiedy ksiądz przyjechał do Londynu i jak to się stało, że trafił akurat tu, do Londynu?

Osobiście widzę w tym „palec Boży”, ponieważ wierzę, że nic bez woli Pana Boga się nie dzieje. Ksiądz Prymas, wówczas abp Józef Kowalczyk, po roku pracy w moim ukochanym miejscu na ziemi – Miłosławiu, widział mnie w nieco innej roli i w innym miejscu. Dlatego w sierpniu 2012 roku przyjechałem do Londynu. Zawsze traktowałem decyzje Kościoła jako wyraz woli Bożej. Staram się postępować zgodnie z moim życiowym mottem: „Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (Iz 40, 31). Ufam Bogu i z tego powodu, gdy Prymas zaproponował mi wyjazd do Londynu, natychmiast tę propozycję przyjąłem. Przez dwa lata byłem wikariuszem w parafii MB Częstochowskiej i św. Kazimierza na Islington w Londynie. Od prawie czterech lat jestem proboszczem parafii św. Wojciecha na South Kensington w Londynie (byłe Duszpasterstwo Akademickie). Dlaczego akurat mnie tutaj przysłano? Chyba dlatego, że nie było to dla mnie jakieś wielkie wyzwanie, ponieważ jeszcze w czasie seminaryjnym byłem przez pół roku na Florydzie i przyglądałem się, jak tam wygląda kapłańska posługa wśród Polonii. Byłem też przez miesiąc w Polskiej Misji Katolickiej w Nottingham, w Anglii, gdzie również pracowałem sprzątając w Ikei.

Kiedy zdecydował się ksiądz na służbę kapłańską?

Jako młody chłopiec chciałem być księdzem, zapewne jak wielu chłopców. Chciałem też być strażakiem, policjantem itd. Dorastałem i ta myśl o kapłaństwie była wciąż obecna w moim umyśle. Raz dawała znać o sobie mocniej, innym razem ginęła gdzieś w gąszczu innych myśli i wizji, które kłębiły się w głowie dorastającego, albo powiedzmy lepiej – dojrzewającego chłopaka. Również do seminarium wstępowałem nie po to, żeby zostać księdzem, ale by rozeznać swoje powołanie – czy ta myśl o kapłaństwie pochodzi rzeczywiście od Boga, czy może jest jedynie moim wymysłem, moją ideą, pomysłem na życie. Najpierw, gdy myślałem o kapłaństwie, pragnąłem zostać księdzem, motywowałem to utartą formułką: „służyć Bogu i ludziom”. To na szczęście się zmieniło. Zostałem księdzem, ponieważ tak odczytałem moje powołanie. Trudno to wyjaśnić, jak trudno wyjaśnić, dlaczego człowiek zakochuje się akurat w tej, a nie w innej osobie. To jest jakaś magia. Widzisz i czujesz coś, czego inni nie dostrzegają i nie odczuwają. W samym powołaniu do kapłaństwa nie ma nic niezwykłego. Nie jestem jakimś nawiedzonym człowiekiem. Niezwykłe i zadziwiające jest tylko to, że Bóg powołał akurat mnie – człowieka, który nigdy nie należał do najlepszych, najzdolniejszych, najmądrzejszych i najświętszych. To się dokonywało bardzo spokojnie. Człowiek patrzy na swoje życie retrospektywnie i dostrzega jak wiele w tym życiu było Bożych interwencji, jak Bóg się w różnych sytuacjach objawiał. Poza tym decyzja o kapłaństwie dojrzewała we mnie przez wszystkie lata w seminarium. Na modlitwie zawsze pytałem Boga, czy to rzeczywiście jest moja droga, a On poprzez swoje Słowo i konkretne wydarzenia w moim życiu udzielał mi odpowiedzi – dodajmy – pozytywnej odpowiedzi.

Jak wyglądała księdza młodość przed seminarium?

Normalnie. Jak każdy chłopak biegałem po parku, bawiłem się w wojnę, chciałem być policjantem, jeździłem na rowerze od rana do wieczora, interesowałem się samochodami, na blachę miałem wykute wszystkie dane katalogowe producentów samochodów, ganiałem za dziewczynami, śmiałem się i płakałem, chodziłem na dyskoteki, świetnie się bawiłem, nie zawsze dobrze się uczyłem i nie zawsze byłem grzeczny. Czyli chyba normalnie.

Proszę powiedzieć jak wygląda życie kapłana „od środka”?

Najpierw jestem człowiekiem, później kapłanem. Najpierw Bartkiem, później księdzem Bartkiem. Tak samo jest z moim życiem. Jest to życie człowieka na emigracji. Życie to nie różni się od życia innych ludzi. Codziennie podejmuję zwyczajne zadania i obowiązki. Najpierw spotykam się z Bogiem. Rozmawiam z Nim, powierzam Mu na modlitwie tych wszystkich ludzi, których On powierzył mojej trosce. Wiem, że moi parafianie nie mają tyle czasu na modlitwę, co ja. Dlatego staram się za wszystkich modlić. Spotykam się z ludźmi, którzy chcą załatwić różne sprawy. W szpitalach odwiedzam chorych. Od stycznia do czerwca odwiedzam parafian z wizytą duszpasterską. Biegam po różnych firmach, by pozyskać sponsorów, bez których parafia nie mogłaby funkcjonować. Czasem nie mogę spać, bo nie wiem, czy będę miał za co utrzymać parafię w następnym miesiącu. Niemal codziennie uczestniczę w życiu ludzi. Czasem jestem świadkiem cudownych sytuacji. Innym razem muszę stawić czoła ludzkim dramatom. Staram się być przekazicielem Bożych prawd, głosicielem Bożego Słowa, sługą Słowa. Czasem pomagam komuś wyjść z dołka i otrzeć łzę. Innym razem sam potrzebuję kogoś, kto poda mi rękę i otrze łzę spływającą z moich oczu. Normalne życie wierzącego człowieka.

Skąd ksiądz czerpie siłę i motywację?

Przede wszystkim z wiary. Wiarą kieruję się w podejmowaniu codziennych decyzji i wyborów. Z wiary płynie też nadzieja, która pomaga mi optymistycznie patrzeć na świat, dostrzegać w nim więcej dobra niż zła, więcej światła niż ciemności. Wiara sprawia, że moje życie ma sens. Oczywiście mówimy o wierze w Boga. Czerpię też siłę z wiary innych ludzi, a więc ze wspólnoty Kościoła. Kiedyś, nawet jeszcze w początkowych latach seminarium, Bóg był dla mnie żandarmem, który stoi na straży moralności za złe karze, za dobro czasem nagradza. Strasznie bałem się Mu zaufać, powierzyć Mu swoje życie. Taka wizja Boga na szczęście ewoluowała na skutek pogłębiania relacji z Nim, poprzez modlitwę i poznawanie Go w Jego Słowie oraz na skutek życiowych doświadczeń, które odczytuję przez pryzmat wiary. Dzisiaj Bóg dla mnie jest zatroskanym ojcem, niezawodnym przyjacielem, życiem, sensem mojego istnienia, dawcą wszelkiego dobra. Wiem, że to, co mam, w dużej mierze pochodzi od Niego, a to co osiągnąłem, osiągnąłem dzięki współpracy z Nim. Bóg jest dla mnie źródłem siły i motywacji.

Czym jest dla księdza posługa kapłańska?

Jest drogą mojego życia, moim powołaniem, pasją, szlakiem do nieba, niezwykłą przygodą. Cieszę się z małych rzeczy. Nie oczekuję od życia zbyt wiele. Cieszę się najbardziej z ludzi, którzy powrócili do Kościoła, na nowo odkryli swoją wiarę. To dla mnie największa radość i powód do satysfakcji. Kapłaństwo jest piękne, chociaż cholernie trudne. Kapłaństwo nie jest dla mięczaków. Żeby być dobrym księdzem, trzeba być najpierw dobrym człowiekiem
i dzielnym mężczyzną. Nie można się bać ryzyka. Trzeba mieć w sobie wewnętrzną siłę, która jednak nie pochodzi ode mnie, z zadufania w sobie, ale z Boga, który jest źródłem tej siły.

Czym ksiądz interesuje się „prywatnie”, jakie ma zainteresowania/hobby?

Bardzo lubię podróżować. „Ty znowu gdzieś jedziesz”, „Ciągle w drodze”, „Mógłbyś zostać kapelanem lotnisk” – to czasem żartobliwe, innym razem ironiczne, sporadycznie złośliwe uwagi moich znajomych, którzy czują to ukłucie pod mostkiem, kiedy oglądają zdjęcia na moim facebookowym profilu (śmiech). W codziennej rutynie zdobywamy co najwyżej kilka nowych doświadczeń tygodniowo. Na wyjeździe natomiast nawet kilka każdego dnia. To dlatego podróże kształcą, poszerzają horyzonty, życiowe doświadczenie, pozwalają poznawać ciekawych ludzi i budować nowe relacje. Lubimy podróże, bo dają nam wrażenie, że znów coś zaczynamy. Podróże nas odmieniają. Nie zgadzam się z Seneką, który twierdził, że podróże nie są w stanie nas odmienić, bo w każdą drogę zabieramy siebie samych. Wszystko zależy od tego z kim, gdzie i jak podróżujemy. Dlatego ja nie lubię podróżować sam.

Przede wszystkim jednak – tak, jak już wcześniej wspomniałem – to, co robię jest dla mnie moim hobby i moją pasją. Interesuję się tym, czym żyję: Bogiem i Jego Kościołem. Chciałbym zacytować tutaj mojego ulubionego teologa – kard. Henriego de Lubaca i książkę jego autorstwa, zatytułowaną „Medytacje o Kościele”: „Kościół! Kiedy go szukam i chcę zrozumieć – gdzie mogę go znaleźć? Jakimi barwami mogę odmalować jego obraz? Czy nie są to barwy, które kłócą się ze sobą? Mówi się, że jest on święty, a ja widzę, że jest pełen grzeszników. Mówi się, że jego misją jest oderwanie człowieka od trosk doczesnych i przypominanie o powołaniu do wieczności. A ja widzę, że jest on nieustannie zajęty sprawami tego świata i tego czasu. Zapewnia się, że jest on powszechny, otwarty niczym mądrość i miłość Boga. A ja stwierdzam, że jego członkowie bojaźliwie chowają się w zamkniętych kręgach”. Taki właśnie jest Kościół – bosko-ludzki, święty i grzeszny, nieomylny i omylny. Jest w nim miejsce dla każdego. W Kościele przemieniamy się z grzeszników w ludzi świętych. Aby być chrześcijaninem – napisał kiedyś J. Ratzinger – należy uznać za niemożliwą samowystarczalność oraz przyjąć własną niemoc. Wierzę w Kościół. Kocham Kościół, dlatego zostałem księdzem.

Zmieniając nieco temat – Wielka Brytania futbolem stoi. Ma ksiądz jakiś ulubiony klub?

Proszę wybaczyć, ale skoro jestem proboszczem parafii na South Kensington, nie mogę kibicować innej drużynie, jak tylko Chelsea (śmiech).

Zatem jeszcze co do piłki nożnej – jak daleko może zajść Polska w mistrzostwach świata?

Cieszę się, że w ogóle na Mistrzostwach Świata zagramy. Dla mnie to dużo. Myślę, że przy odrobinie szczęścia, mamy szansę zagrać w ćwierćfinale. Rozumiem jednak tych, którzy nie są takimi optymistami, jak ja.

Jakie są księdza ulubione miejsca w Londynie, w UK i ogólnie na świecie?

Jak wspomniałem na samym początku, moim ulubionym miejscem na świecie jest Miłosław – niewielkie miasto w Wielkopolsce, moja pierwsza parafia, w której zostawiłem dużą część siebie. Ogromną część mojego serca zajmuje także Łobez – miejscowość na Pomorzu Zachodnim, z której pochodzę. Poza tym zwiedziłem już trochę świata i wiele jest miejsc wyjątkowych, niemal cudownych. Bardzo lubię Rzym i Italię w ogóle. W Londynie to Notting Hill, Holland Park i St. Katharine Docks.

Ostatnio przeczytana książka?

Książki, bo równolegle czytałem dwie. „Najlepszy. Gdy słabość staje się siłą” – historia Jerzego Górskiego opisana przez Łukasza Grassa oraz „Otwieranie drzwi. Rozmowy o Kościele i świecie” – wywiad z papieżem Franciszkiem, który przeprowadził Dominique Wolton. 

Ulubiony film?

„Kto nigdy nie żył” (reż. Andrzej Seweryn, Polska 2006 - przyp. red.).

Proszę dokończyć zdanie: W wolnej chwili przeważnie…

W wolnej chwili przeważni staram się nadrobić zaległości w pracy, by mieć kiedyś wolną chwilę.

Gdzie można księdza spotkać na co dzień?

Zapraszam do naszej parafii. Polska parafia pw. św. Wojciecha na South Kensington w Londynie jest wspólnotą ludzi wierzących, wątpiących i poszukujących. To wspólnota Kościoła, ale też „dziedziniec pogan”. Zapraszamy na msze św. w niedziele i święta o godzinie 12.45 i 18.30.


Rozmawiał Dariusz A. Zeller - Tygodnik Cooltura


ZOBACZ TEŻ:

12 ukrytych rzeczy w samolotach o których na pewno nie wiesz

Islandia bojkotuje mundial w Rosji

W Londynie ławki które pochłaniają więcej CO2 niż mały las


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Paweł 03.04.2018 21:15
Komentarz usunięty

Reklama