Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
News will be here

iBoy

Oficjalne opisy filmu nie zachęcają. Ten, kto za nie odpowiada, powinien zostać natychmiast zwolniony. Oś fabuły może i jest banalna, ale to jest film fantastyczny. Bardziej liczy się morał i wręcz kronikarski wysiłek scenarzysty w sportretowaniu współczesnych brytyjskich osiedli.

Jednym z największych problemów policji metropolitarnej w Londynie w kontekście przestępczości wśród nastolatków to przynależność do gangów, związana również z przemocą i agresją gangów wobec konkurencji oraz tzw. zwykłych obywateli.

Niestety, jak pokazuje życie jest to walka z wiatrakami. Paradoksalnie, brytyjska policja w przeciwieństwie do gangów ma ciągłe niedobory kadrowe. Nic dziwnego, że wspomniani już zwykli obywatele sfrustrowani bezradnością władz czekają na swojego superbohatera.

Taka sytuacja zdarza się właśnie w brytyjskim filmie „iBoy”.

Jest to obraz typowego osiedla komunalnego, gdzie od pokoleń większość ludzi żyje z zasiłków albo z szemranych interesów. Na tej kanwie zbudowana jest historia chłopca, który idąc na spotkanie z dziewczyną natrafia na gang, którego członkowie gwałcą dziewczynę, z którą się umówił. Jest to kara za to, że brat dziewczyny odmówił wstąpienia do gangu. Główny bohater widząc sytuację nie pomaga dziewczynie, a odwraca się i ucieka próbując dodzwonić się na numer alarmowy. Podczas ucieczki kula wystrzelona przez jednego z członków gangu trafia go w głowę. A raczej w telefon.

W ten oto niezbyt wyszukany sposób w mózg chłopaka wbijają części smartfona. Powoduje to, że staje się niejako hybrydą, a jego mózg zaczyna odbierać sygnały niedostępne przeciętnemu człowiekowi. Gdy chłopak oswaja się ze swoją nową umiejętnością przeglądania Internetu bez konieczności używania komputera i odkrywa możliwości, które ukrywają się w jego mózgu, rozpoczyna długą drogę do vendety…

To spoiler tylko kilku pierwszych minut filmu, które stają się wyjściem do całej fabuły. Na tym tle widzimy obraz społeczeństwa wykluczonego. Zamkniętego w osiedlu komunalnym. Gdzie wszyscy się znają od dziesiątek lat. Gdzie dziadek był wirażką, potem jego syn, a potem syn syna dziadka. Gdzie oprawca zna swoją ofiarę od żłobka. Gdzie każdy wie o sobie wszystko. Gdzie w pewnym momencie nie ma to żadnego znaczenia. Gdzie jedynym punktem honoru jest pozycja siły, a tę daje przynależność do gangu i wspinanie się w jego strukturach na szczyt.

I tu właśnie kończy się w filmie fantastyka, a zaczyna rzeczywistość brytyjskich przedmieść i osiedli.

Twórcy filmu kuszą się na realizację marzenia niejednego mieszkańca takich osiedli o aniele stróżu, który uwolni mieszkańców od przemocy. Oczywiście nic nie przychodzi łatwo i nawet posiadanie super mocy obarczone jest cierpieniem. Nie jest też tak, że wszystko kończy się dobrze. Film pokazuje raczej plusy i minusy działania „anioła stróża”. W sumie nic nie jest idealne.

„iBoy” obrazuje złudzenia. Złudzenia, że dobro zawsze zwycięży zło; że gang pozwoli się wybić ponad przeciętność; że wystarczy „superman” i wszystko będzie dobrze. Nie, nie będzie. Do zmiany sytuacji potrzebna jest zmiana podejścia do życia, do uwierzenia we własne możliwości i ciągła próba realizowania swoich marzeń. Takim przykładem realizowania swoich marzeń, jest babcia głównego bohatera pisząca cały czas – w domyśle do szuflady – pikantne romanse. Ale pomimo tego pozostaje w zgodzie ze sobą i lokalną społecznością, choć zapewne lekko wybija się ponad przeciętność.

Film do obejrzenia na Netflixie. Nie jest aż tak prosty, jak się początkowo wydaje.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama