Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Powrót do przyszłości

- Rząd, politycy, pociągi, pogoda… – powiedział człowiek w średnim wieku – …wszystko to gówniane, w tym gównianym kraju.

Wydawało mi się, że mówił to do mnie, ale chyba raczej mruczał do siebie. Jechał z Wrocławia, jak twierdził, i spędzi w naszym pociągu jakieś 12 godzin, zanim dojedziemy wreszcie, jeśli dojedziemy, do Gdańska. Wyglądał delirycznie, w tym zimnie i frustracji, człowiek w ciemności.
Mężczyzna siedział sam w ciemnym przedziale, mrucząc do siebie, zapalał taniego papierosa, jednego od drugiego, wydychając z wolna kółka dymu w ciemną noc. Dla mnie raczej przerażające i surrealistyczne doświadczenie, które nie przytrafia się często.
Przypomniał mi się polski przyjaciel, który powiedział mi w pierwszym roku mojego mieszkania w Polsce, że będę w pełni zasymilowany z Polską tylko wtedy, gdy poczuję, że muszę wyjechać. – Ponieważ wszyscy Polacy, jak twierdził, muszą mieć ten „emigracyjny impuls”.
W końcu on sam wyjechał, by zamieszkać w Stanach.

Pod koniec stycznia, spędziłem dwa tygodnie wracając do Warszawy i Gdyni po dziewięciu miesiącach w Londynie. Starałem się z całych sił nie znienawidzić tego miejsca. Kochać ludzi, dobre twarze, ciekawych, przyjaznych, starych znajomych, stare miejsca. Nie spodziewałem się jednak niczego takiego jak siedzenie w pociągu, który nie ma świateł i ogrzewania, przez sześć i pół godziny, kiedy ślimaczy się przez śniegi północnej Polski do Gdańska, przy minus osiemnastu stopniach na zewnątrz. Kiedy się zatrzymaliśmy, po raz dwunasty, na przykrytym wielką śnieżną pokrywą pustkowiu, gdzieś pomiędzy Mławą a Iławą, moi współtowarzysze z przedziału otworzyli okno, by porozmawiać z kimś, kto będzie mógł nam powiedzieć, gdzie jesteśmy i być może – jak długo będziemy tu stać. Nikogo takiego tam nie było, tylko niekończące się śnieżne pola. Otwarte okno zamarzło w tej pozycji. Mężczyzna i inni, walczyli z nim przez chwilę, ale przegrali. Na trzy godziny przed Gdynią, minus osiemnaście było także w pociągu.

To jest torowisko do Euro 2012, nowoczesnej i żywiołowej Polski, która pokaże światu jak daleko udało jej się zajść od 1989 roku. Mnie natomiast pokazuje – jak daleko musi jeszcze iść. Mężczyzna powiedział, że nie czuje swoich stóp. Ja nie czułem palców u nóg, a wkrótce stracę też pewnie czucie w całej stopie. Przede mną jeszcze 5 godzin tej polskiej odysei.
– Dostanę odmrożeń, zanim jeszcze dojedziemy do Malborka – westchnął mężczyzna. Powiedział, że kiedyś pociąg jeździł do Gdańska w 4 godziny. Dziś będzie to co najmniej 6. Pracownica kolei otworzyła drzwi, mówiąc, że musimy się przenieść. Są dwa ciepłe przedziały na końcu pociągu i dwa wolne miejsca. Było nam zimno, siedzieliśmy w ciemności, a jednak postanowiliśmy zostać. Jak dwójka więźniów, która odmawia zakończenia odsiadki. Solidarność przeciwko systemowi. Pomiędzy mną a mruczącym mężczyzną powstała więź, niewypowiedziana nić, chociaż w duchu stanąłem twarzą w twarz z tą sprzecznością – stawania się Polakiem i chęcią opuszczenia Polski.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama