Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Dwanaście kulek, bułki z krzyżem i śmigus dyngus

Polskie tradycje świąteczne należą do najpiękniejszych i najbardziej bogatych. Niezależnie jak daleko od kraju, Polacy nigdy nie dają za wygraną. Polskie sklepy zwiększają obroty pięciokrotnie i to już w tygodniu przed świętami Wielkiej Nocy.

Dla znanych mi Brytyjczyków jesteśmy trochę niezrozumiałym narodem, ale to może i lepiej, dla nas oczywiście.

Brytyjczycy mają tylko kilka ciekawych pomysłów na Wielkanoc, a i tak w świąteczną niedzielę dominuje biedny indyk. Pamiętam taką śmieszną sytuację, kiedy kilka lat temu razem z moim synem wybraliśmy się na zawody piłkarskie wypadające dokładnie w Wielkanoc. Silna na ów czas polonijna drużyna London Eagles, wraz z rodzicami wyruszyła na piłkarskie potyczki. Zawody jak zawody, ktoś wygrywa ktoś przegrywa, ale pamiętam co innego. Ponieważ zakwaterowani byliśmy w ośrodku typu wczasy, to mieszkaliśmy wszyscy obok siebie. Spontanicznie niedzielny poranek przerodził się w tradycyjne polskie śniadanie wielkanocne. Okazało się, że każdy ma coś i stół w 10 minut zapełnił się po brzegi. Otoczeni przez Brytyjczyków jedliśmy wspólne polskie śniadanie „al fresco”. Piękne to było i jednocześnie tradycyjne, a sąsiedzi nie wiedzieli, o co chodzi z tymi Polakami. Ale dopiero następny dzień przyniósł naszym angielskim sąsiadom prawdziwą niespodziankę. Niektórzy z nich powstawiali nawet krzesła na zewnątrz i patrzeli bez zrozumienia jak dorośli biegają z wiadrami i leją na kogo popadnie, a dzieci z butelkami wody toczą wojnę o krany.

Mamy swoją tradycję i cieszmy się z tego, bo to jest wartość, której nie da się zamienić ani na miłość do PiS ani na miłość do PO czy KOD-u, tam nikt nie myślał o tym, tam byliśmy Polakami.

Mnie osobiście z Brytyjskich tradycji najbardziej w Wielkanoc smakują „hot cross buns”. To małe, słodkie drożdżowe bułeczki, najczęściej z rodzynkami, przyprawione cynamonem, zielem angielskim, goździkami i gałką muszkatołową. Charakterystyczny dla nich jest znak krzyża, który symbolizować ma mękę Jezusa. W czasach pogańskich ofiarowywano takie bułeczki bogini odrodzenia Eostrze, której imię stało się pierwowzorem słowa Easter, czyli Wielkanoc. W chrześcijaństwie stały się symbolem ukrzyżowanego Chrystusa i tradycyjnie jedzono je w Wielki Piątek. Kształtem powinny przypominać głaz, jakim zasunięto grób Zbawiciela, krzyż to symbol śmierci, a przyprawy i bakalie miały nawiązywać do zabalsamowanego ciała.

W Anglii „hot cross buns” stały się symbolem cudu, czymś, co przynosi szczęście. Na dobry znak trzymano je w domach przez okrągły rok. Żaden żeglarz nie zaokrętował się na rejs, jeżeli nie miał w zawiniątku przynajmniej jednej takiej bułeczki, miało to chronić go przed zatonięciem okrętu.

Był czas, gdy te małe niewinne bułeczki były zakazane, jako symbol katolicyzmu, czyli wyznania niemile widzianego na Wyspach. Królowa Elżbieta I zakazała ich sprzedaży dekretem w 1592 r. Można je było sprzedawać tylko w Wielki Piątek, Boże Narodzenie i z okazji pogrzebu. Tradycja jednak wygrała z zakazami i jest się z czego cieszyć, bo „hot cross buns” są naprawdę pyszne. Radzę jednak kupować te dobrej jakości. 

Dzisiaj przepis na inny wielkanocny specjał popularny tak w UK jak i w Irlandii – „simnel cake”. Powstanie tego przepisu nie jest jasne, ale wzmianki sięgają do wczesnego średniowiecza. Pochodzenia nazwy nie udało się jednoznacznie stwierdzić, ale można przypuszczać, że pochodzi od dawnego określenia „simila”, co oznaczało białą mąkę. Tradycje z tym ciastem są różne. Czasami był ciastem, które młode dziewczyny na służbie zanosiły swoim rodzicom w dniu wolnym od prac. Stał się też tradycyjnym ciastem, jakie jedzono w Niedzielę Palmową na znak kończącego się postu.

Jest ciastem z bakaliami, na górze którego znajduje się charakterystyczne 12 kulek z marcepanu mające symbolizować 11 apostołów i Chrystusa. Historia jest moim zdaniem niespójna, bo niektórzy mówią tylko o apostołach, inni odejmują Judasza i dodają Jezusa. W sumie to nie jest istotne, jak długo smakuje nam ciasto, a marcepanowe kulki to super zabawa dla dzieci.

+++

Simnel cake

Składniki

100 g kandyzowanych wiśni

500 g suszonych owoców
(rodzaje wg uznania)

175 g masła

150 g drobnego cukru do wypieków

skórka otarta z 1 cytryny

225 g mąki pszennej

1 łyżeczka proszku do pieczenia

pół łyżeczki cynamonu

1/4 łyżeczki zmielonego imbiru

25 g zmielonych migdałów

3 jajka

2 łyżki mleka

 

Dodatkowo

1 kg  marcepanu

cukier puder

1 łyżka dżemu, podgrzanego

1 białko

 

Sposób przyrządzenia

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Mąkę pszenną, proszek, cynamon, imbir, migdały – wymieszać i przesiać, odłożyć.

W misie miksera utrzeć masło z cukrem na jasną, puszystą masę. Dodać skórkę otartą z cytryny i utrzeć. Do masy maślanej wbijać jajka, ucierać do połączenia po każdym dodaniu. Po każdym dodaniu jajka dodawać 2 łyżki suchych składników i miksować tylko do połączenia się składników. Na sam koniec dodać resztę suchych składników, mleko, wymieszać. Dodać suszone i kandyzowane owoce, wymieszać.

Formę tortownicy o średnicy 20 cm wyłożyć dwukrotnie papierem do pieczenia (sam spód). Do formy wyłożyć połowę ciasta, wyrównać.

400 g marcepanu rozwałkować na wymiar tortownicy, oprószając wałek i stolnicę cukrem pudrem, by się do niej nie przyklejał. Marcepan wyłożyć na ciasto do formy, następnie resztę surowego ciasta, wyrównać.

Piec w temperaturze 170ºC przez 30 minut. Następnie temperaturę obniżyć do 150ºC i piec kolejne 90 minut. Upieczone ciasto będzie wyrośnięte, ciemne i sprężyste przy dotyku.

Wyjąć z piekarnika, wystudzić.

Rozwałkować kolejne 400 g marcepanu i wyłożyć na ciasto posmarowane wcześniej dżemem z moreli. Z pozostałego 200 g marcepanu uformować 11 kul, mniej więcej o średnicy 2,5 cm każda. Kulkami udekorować brzegi ciasta, przyklejając je na białko. Smacznego!


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama