Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sekrety Antarktydy. Pijani naukowcy i burdy

Wieczny zmierzch, niesprzyjające warunki i wszechobecna nuda powoduje, że pracownicy stacji badawczych na Antarktydzie szukają innych sposobów na poprawienie sobie humoru. Problem w tym, że bardzo często dochodzi tam do pijackich burd i bijatyk. A przełożeni znajdują się dziesiątki tysięcy kilometrów dalej.

National Science Foundation po przeprowadzonym audycie w bazach McMurdo Station i South Pole bardzo poważnie rozważają sprowadzenie na Antarktydę alkomatów. Powodem jest, jak czytamy w raporcie "nieprzewidywalne zachowanie prowadzące często do bójek, nieprzystojnego obnażania się i przyjeżdżania do pracy pod wpływem alkoholu". Stężenie procentów w organizmie najprawdopodobniej nie ma kiedy się obniżyć, ponieważ podczas inspekcji znaleziono w pomieszczeniach badawczych domową aparaturę do ważenia piwa.

Największa iskrą zapalną na Antarktydzie jest konflikt pomiędzy dwoma grupami pracowników. Pierwsza z nich to stali rezydenci, którzy z reguły dowodzą badaniom, a druga to pracownicy kontraktowi, którzy mają znacznie mniej praw i zabezpieczeń socjalnych. Obie grupy osobno jedzą, osobno się spotykają i osobno plotkują. Niestety po wypitym alkoholu pracownicy kontraktowi pozwalają sobie na więcej szczerości wobec wyższej kasty, co prowadzi do utarczek. Nie tylko słownych.

NSF nie ma jednak dobrego pomysłu jak zaradzić tym patologiom. Nawet jeśli przywiezie alkomaty na najzimniejszy kontynent, to trudno będzie wskazać osoby odpowiedzialne za pomiary. Poza tym jest to obszar eksterytorialny, więc nie działa na nim prawodastwo danego kraju. Nie pomaga również sam stan nauki - alkomaty w takich warunkach atmosferycznych nie sprawują się najlepiej.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama