Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Najgorsza żywność w Wielkiej Brytanii

„Gumowy” chleb, parówki z puszki, smażone słodycze – to flagowe produkty brytyjskiej branży spożywczej. Nic dziwnego, że dieta Wyspiarzy zaliczana jest do najgorszych na świecie, a najsmaczniejsza żywność w UK dostępna jest w sklepach i restauracjach prowadzonych przez imigrantów. Co najgorszego ma do zaoferowania brytyjski jadłospis?

Brytyjska kuchnia jest znana na całym świecie – niestety głównie z jedzenia kiepskiej jakości. W sondażu serwisu TitanicAwards.com Wielka Brytania okazała się niekwestionowanym liderem pod względem najgorszej oferty żywnościowej. Spośród 2 tys. ankietowanych internautów aż jedna czwarta wskazała UK jako miejsce najmniej przyjazne podniebieniu. Drugie w rankingu Stany Zjednoczone uzyskały znacznie korzystniejszy wynik w wysokości 10 proc., a na trzecie w kolejności Chiny zagłosowało już tylko 3,8 proc. badanych. Czym Brytyjczycy zasłużyli sobie na tak kiepską notę? Oto kilka przykładów osiągnięć wyspiarskiej sztuki kulinarnej.

 

Frytki z rybą

Jedno z najpopularniejszych dań na Wyspach i prawdopodobnie najchętniej kupowany „takeaway” (danie na wynos). Historia fish’n’chips sięga XIX w. Rozwój brytyjskiej floty i transportu kolejowego spowodował obniżenie cen ryb, co z kolei wpłynęło na zmianę upodobań kulinarnych Brytyjczyków. Cóż złego w rybach? W samych rybach pewnie nic – choć nie od dziś wiadomo, że to jedno z najbogatszych „źródeł” rtęci w naszej diecie. Problem stanowi raczej panierka oraz frytki: ciasto i ziemniaki smażone w głębokim oleju. Z połączenia skrobi i gorącego tłuszczu powstaje akrylamid – związek chemiczny przyczyniający się do rozwoju chorób serca, miażdżycy i nowotworów. Na domiar złego Brytyjczycy nie mają szczególnego upodobania do warzyw, które do pewnego stopnia bilansują negatywne skutki smażonej żywności. Do frytek z rybą dostaniemy zazwyczaj „symboliczny” liść sałaty, kawałek cytryny, ewentualnie gotowany groszek.

 

English breakfast

Kolejna znamienite osiągnięcie brytyjskiej kuchni. English breakfast to niezgorszy posiłek dla operatora młota pneumatycznego lub ciężarowca, ale z kulinarnego i dietetycznego punktu widzenia to bezsprzecznie porażka. Klasyczne angielskie śniadanie stanowi nie do końca zborne zestawienie ciężkostrawnych składników, takich jak: smażone jajka, smażony boczek, smażone kiełbaski, smażone grzyby, duszona fasola, a niekiedy również smażone ziemniaki oraz... kaszanka, z nieco mniej ciężkostrawnymi produktami: smażonymi pomidorami oraz grzankami lub plackami owsianymi. Próżno szukać w tej kompozycji zieleniny, a bodaj najzdrowszym składnikiem tego zestawu jest... kawa. Dla osób prowadzących siedzący tryb życia regularne spożywanie angielskiego śniadania to prosta droga na tamten świat –
pod względem zawartości „złego” cholesterolu English breakfast ma niewielu konkurentów wśród „dań narodowych”.

 

Parówki w puszce

Produkt dla desperatów. Wśród Polaków robił furorę w minionej dekadzie, kiedy jeszcze miały sens wyjazdy zarobkowe w ciemno. Nasi rodacy przybywali do UK niemal z pustymi kieszeniami, z nadzieją na szybkie znalezienie pracy, i zaopatrywali się w żywność w najtańszych sieciówkach, kupując produkty z najniższej półki cenowej, byle tylko zapewnić sobie porcję kalorii. Konserwowe parówki za kilkanaście „pi”, obok puszkowanej fasoli i tostowego chleba, stanowiły wówczas żelazne menu polskiego robotnika (lub robotnika in spe). Dziś nasze portfele na szczęście nie świecą pustkami, a i podniebienia nieco się wyrobiły, dlatego po produkty w rodzaju parówek w puszce sięgamy znacznie rzadziej. I całe szczęście, bo mięso oddzielane mechanicznie, nafaszerowane konserwantami, wzmacniaczami smaku i solą, ma równie wiele wartości odżywczych, co klapek Kubota.

 

Smażony „Mars”

Dietetyczna zgroza. Trudno wyobrazić sobie bardziej złowrogi przepis na „potrawę” niż panierowany w cieście batonik „Mars” smażony na głębokim oleju. A jednak taka oferta pojawiła się w menu jednego ze szkockich takeaway’ów w miejscowości Stonehaven w 1995 r. A przynajmniej wtedy dostrzegli ją redaktorzy dziennika „Daily Record”, którzy opisali sprawę, nadając artykułowi tytuł: „Najbardziej szalony takeaway w Szkocji”. Na lokalnym podwórku przysmak – zaiste szalony – szybko zrobił furorę, ale światową sławę zdobył dopiero po niemal dziesięciu latach od pierwszej wzmianki prasowej. W 2004 r. „wylansował” go znany amerykański prezenter telewizyjny Jay Leno na antenie swojego talk show. Dziś do miejsca narodzin smażonego „Marsa”, jadłodajni The Carron Fish Bar, ściągają podobno liczni fani tego przysmaku, którzy chcą sprawdzić, jak najpopularniejszy szkocki deser smakuje w wersji „oryginalnej”.

 

Chleb

Nie, jednak nie chleb. Chodzi raczej o „chleb” – produkt określany mianem chleba zupełnie umownie, który z tradycyjnym polskim bochenkiem ma równie wiele wspólnego, ile Lądek-Zdrój z Londynem. Brytyjski „wypiek” służący, w domniemaniu, za bazę do kanapek to twór o konsystencji gąbki, smaku powietrza i właściwościach cukrzyco- i rakotwórczych. Produkt z oczyszczonej pszenicy, naszpikowany szkodliwymi substancjami dodatkowymi, błyskawicznie podnosi stężenie cukru we krwi i dostarcza nam obfitych zapasów pustych kalorii. Dodatkowo, jak niedawno wyszło na jaw, brytyjski „chleb” ma działanie kancerogenne ze względu na zawartość glifosatu – czynnika aktywnego pestycydu Roundup, używanego dość powszechnie na Wyspach do spryskiwania upraw. Na szczęście Polacy w UK nie są skazani na brytyjskie „gumowce” – mogą bowiem zaopatrzyć się w przyzwoitej jakości pieczywo rodzimej produkcji w polskich sklepach.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
pawel 31.07.2016 01:38
powiem tak angielskie sniadanie mi smakuje ale nie codziennie chleb rzeczywiscie albo tostowy albo bialy jak smierc kielbaski jesli ktos kupuje 22 procentowe to ezeczywiscie je gowno ale maja tez kelbaski tez 80 90 procent i te sa dobre no i ta baraninka gdzie u nas ciezko dostac a i wolowinę taz mają dobrą produkty cukiernicze niestety nie dla mnie wiecej cukru niz smaku w ich kuchni jest tez za duzo oleju ja np jajecznicy na oleju bym nie zjadl sadzone jakos tam zjem ale to prawda ze anglicy stolują sie w restauracjach azjatyckich i indyskich ja osobiscie się zakochalem w kuchni indijskiej polecam podsumuwując tak angielska kuchnia jest koepska i oni o tym wiedzą ale tyle lat jedząc te jedzenie przyzwyczaili sie i nie znają sie , co jest dobre a co nie bo dla nich dobre to na oleju z duzą ilosci cukru z resztą sa bardzo konserwatywni i ciezko aby cos sprobowali czego nie znają

Jolanta 31.07.2016 00:57
Może to i prawda ale my kupujemy większość żywności w polskim sklepie- mięso, wędliny, kawa, kasze, makarony, słodycze... Ja codziennie gotuję prawdziwie świeży polski, pachnący obiad...można tylko trzeba mieć na to czas. Moja córka i zięć pracują a ja zajmuję się domem... dzieci chodzą do szkoły i przedszkola. Po powrocie obiadek, mięsko, ziemniaczki, surówka... I wszyscy sa zadowoleni

Darek 31.07.2016 00:51
Kradli tyle skarbów a nie potrafili kuchni wziąć Narodowe danie Anglii ryż frytki ryba bo na resztę zabrakło fantazji Jedzą to co imigranci oferują i tak pozostanie Hamilton przesłony Kiełbaski co nawet przy kiełbasa nie stały Chlebopodobne tworzywo zwane wata

pp 30.07.2016 21:43
Beata I bogusia chyba wam ten chleb zalepil zwoje w mozgu.

BIBA 30.07.2016 21:10
SYF ICH JEDZENIE

BIBA 30.07.2016 21:10
SYF ICH JEDZENIE

Beata 30.07.2016 16:25
Można tu kupić dobre i zdrowe jedzenie. I przyrządzać we własnym zakresie pełnowartościowe posiłki. A bajki o okropnym chlebie to bajki właśnie., które wzięły się na mój gust z tego, że osoby jadły chleb tostowy na surowo. He he... osobiście nie mam problemu z jedzeniem na wyspach, co więcej, ceny w większości zbliżone do polskich a przy tutejszych zarobkach, nawet najniższej krajowej nareszcie może robić zakupy nie licząc każdego pensika.

bogusia 30.07.2016 13:00
to bzdury, anglicy maja swietne zarcie, tylko trzeba wiedziec, jak to gotowac. maja swira na punkcie warzyw, wiekszego niz my. trzeba tu przyjechac, pozyc, nauczyc sie , a ja pracuje z Anglikami i niestety nie wygladaja grubiej niz my.jak sie tu przyjezdza, zeby poczuc sie lepszym, to oczywiscie nic sie nie podoba.

Eliza 30.07.2016 12:12
Kupuję i jem tylko w Polaków* Okropności z ich jedzeniem i tak wyglądają **

Reklama