Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Opera uwieczniona

Wprawdzie uważam, że muzyka klasyczna, a opera w szczególności jest tym gatunkiem sztuki, który najlepiej oglądać na żywo, to warto jednak zwrócić uwagę na ostatnie nowości fonograficzne, szczególnie, że jesień przynosi sporo operowych perełek.

Bez wątpienia albumem sezonu będzie „L’Opera” najnowsze nagranie Jonasa Kaufmanna wydane przez Sony. Artyście towarzyszy orkiestra Bayerisches Staatsorchester pod dyrekcją Bertranda de Billy. Jest to pierwszy album Kaufmanna w całości poświęcony francuskiej muzyce operowej z okresu jej świetności w XIX wieku. Usłyszymy tutaj utwory, które są popisowymi numerami Kafmanna, takie jak „Je le veux” z „Carmen” Bizeta czy też „Traduire… Ah! Bien souvent…” z “Werthera” Masseneta.

Są tutaj również mniej znane arie Lalo, Meyerbeera oraz Thomasa. Kaufmann nie tylko śpiewa te utwory z techniczną perfekcją, on z każdej z tych arii tworzy przejmującą opowieść. Jego głos brzmi heroicznie, ma w sobie moc, wyrazistość i swoistą bezpośredniość. Tym albumem Kaufmann udowadnia, że obecnie w świecie opery jest tylko jeden tenor.

Znacznie mniej heroicznym nagraniem jest nagranie Michaela Volle z Rundfunk-Sinfonieorchester Berlin pod batutą Georga Fritzscha zatytułowane po prostu „Wagner”. Na albumie wydanym przez Orfeo usłyszymy dziesięć arii na baryton z najważniejszych dzieł Richarda Wagnera. Są tutaj utwory ze „Śpiewaków Norynberskich”, „Parsifala”, „Tannhausera”, „Holendra tułacza” oraz z tetralogii „Pierścień Nibelunga”.

Volle wbrew dominującej tradycji wokalnej nie wykonuje utworów Wagnera pompatycznie, lecz zamiast podniosłości i heroizmu oferuje nam dość teatralną, interpretacyjnie wyszukaną interpretację tych arii. Jego Wagner ma w sobie dramatyzm, który nie wynika z wokalnego wysiłku i mocnej projekcji głosu. Volle oferuje nam znacznie bardziej intymną wersję Wagnera, którego ekspresja leży w perfekcyjnym dopasowaniu słów i muzyki. Chwilami słuchając tego nagrania mam wrażenie, że Volle szepce mi do ucha opowieści o Nibelungach.

Amerykański tenor Michael Spyres, który regularnie pojawia się w Londnie podczas swojej ostatniej wizyty nagrał album „Espoir”. Towarzyszy mu orkiestra Halle pod batutą Carlo Rizziego. Spyres posiada lekki, liryczny głos, który wydaje się wprost idealny do bel cantowskich utworów, które stanowią zrąb tego albumu.

Usłyszymy tutaj arie z oper Donizettiego, Rossiniego, Aubera, Halevy’ego, ale także jest utwór Verdiego oraz Berlioza. Spyres ma unikalną elastyczność wokalną, która pozwala mu z łatwością i naturalnością przemieszczać się po gąszczu bel cantowskich koloratur. Jego głos posiada również pewien szarmancki czar, który ciężko opisać, ale słuchając tego albumu po prostu się go czuje.

John Potter jest już znany z doboru nietypowego repertuaru oraz autorskich interpretacji. Na swoim najnowszym albumie „Secret History” wydanym przez ECM artysta wykonuje hiszpańskie utwory renesansowe Josquina oraz Victori. Utwory te są wykonywane z towarzyszeniem hiszpańskich gitar barokowych zwanych „vihuela”. Potter oraz Friman śpiewają te pieśni nie jak muzykę sakralną, którą w istocie te utwory są, ale raczej jak delikatne ballady, dawne opowieści o cierpieniu, miłości i przemijaniu. „Secret History” to album refleksyjny, na którym ekspresja łączy się z medytacją.


Dr Jacek Kornak


CZYTAJ TAKŻE:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama