Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Na kolonialnych bezdrożach

Zanurzam się w najciemniejsze kąty Czarnego Lądu. Wędrując przez nieprzeniknione puszcze i moczary, kamienne pustynie, wydmy, zadymy i dzikie nadbrzeża, przekraczam rzeki, jeziora i bagna gdzie panuje bezwględny świat komarόw, much tsetse i szarańczy; błądze po wioskach porozsianych gdzie szerzy sje bieda, apatia, trąd i malaria, gdzie woda do picia zawiera robactwo i fekalia zwierzęce. A w tym piekle jednak samotny podrόżnik zachłystuje się ciszą, spokojem i urokiem gwiaździstch afrykańskich nocy, słuchając kumkania ropuch i ryku lwόw.

Czytam z zachwytem i podziwem angielskojęzyczną kronikę* podrόźy polskiego donkiszota Kazimierza Nowaka, prawdziwego bohatera i podrόżnika, ktόry w latach 30-ych, w ciągu pięciu lat pokonał samotnie Afrykę rowerem od Libii przez Egipt i Kongo do Kapsztadu, a potem znόw spowrotem do Algieru, choć już teraz posługując się końmi, transportem wodnym i w końcu wielbłądem. W sumie pokonał w tym czasie 40,000 kilometrόw, a wszędzie spisywał pamiętnik, pisał listy i robił fotografie. Widać na tych zdjęciach też jego portety gdzie z wyglądu przypomina powiększoną wersję kronikarza Koszałka Opałka.

Nawet po przeczytaniu książki nie mogę w pełni zrozumieć skąd ten obsesyjny Polak zdecydował na swoją podrόż nie mając ani wsparcia finansowego ani właściwych kontaktόw do ułatwiania mu podrόży. Chciał zapoznąć się z Afryką, przekazać jej tajemniczy urok czytelnikom w Polsce, a przedewszystkim chciał wystawić siebie na prόbę. Czy wytrzyma? Czy pokona? Czy przeżyje?

Z początku zachłystywał się urokiem życia kolonialnego ktόry spopularyzował w przedwojennej Polsce Sienkiewicz, a pόźniej Janusz Korczak ze swoimi egzotycznymi czarnymi przyjaciόłmi Krόla Maciusia. Z jednej strony wabiła go egzotyka przyrody i prymitywność afrykańskich szczepόw, a z drugiej strony, ład i komfort życia kolonialistόw. Lecz Nowak czuje się źle wśrόd białych. Gdy dojeżdza do zamożniejszych miast jak Kair, Elisabethville, Johannesburg, od razu czuje się nieswojo. Nie znosi hałasu aut i odgłosu radia. Nocuje pod swoim namiotem na peryferiach miasta, walczy z biurokracją o wizy i przepustki, i marzy o powrocie do buszu i do dżungli. Tam znόw walczy z przyrodą i użera się z tubylcami. Najlepiej czuje się wśrόd misjonarzy i właściwie całą trasę wyznacza wyprawami do misji katolickich, często w niedostępnych bezdrożnych lasach do ktόrych stara się trafiać nawet nocami. Niemal każda misja ratuje go z kolei z kolejnej zaraźliwej choroby czy z zupełnego wycieńczenia. Pozatem odpoczywał psychicznie gdy trafiał od czasu do czasu na Polakόw, jak np na hrabiego Zamoyskiego w Angolii ktόry podarował mu konia.

Nowak unika białej “cywilizacji” częściowo ze względu na brak pieniędzy, ale głownie dlatego że dochodzi do wniosku że biali kolonizatorzy (w odrόżnieniu od misjonarzy) są zakałą Afryki. Wprowadzają drogi, mosty, słupy telegraficzne, koleje, szpitale, szkoły lecz czynią to dla własnej korzyści, a tubylcόw eksploatują, przekupują i upokarzają. W angielskiej szkole podstawowej jeszcze uczono mnie o “white man’s burden” w Afryce, czyli “brzemię białego człowieka”. Lecz biali stali się brzemieniem dla czarnych mieszkańcόw.

Podbito ich kraj, narzucono im podatki, wprowadzano najsurowsze kary, wystawiono sztuczne granice i zmuszano ich do pracy w krόtkotrwałych kopalniach, a najgorzej zdeprawowano ich kobiety i dziewczyny, z ktόrymi kolonizatorzy rodzili dzieci, ktόre potem błąkały się z chorowitymi matkami po wyjeździe “białego tatusia” na stałe do Europy. Przy istniejących już chorobach tropikalnych, jak trąd, filarioza, beri-beri, śpiączka afrykańska czy dżuma, dochodzi powszechnie w Afryce syfilis i inne choroby weneryczne poprzednio tam nieznane. Dalej mimo zaprzeczeń białych władz uprawia się niewolnictwo, szczegόlnie w terenach na południe od Sahary. Wycieczki z Europy masowo polowały na zwierzynę co już wtedy, przed Wojną, groziło wyniszczeniem źrόdła pokarmu dla tubylcόw.

W Rodezji Nowak był poddany pod ostracyzm przez Anglikόw bo uważali że nie przystoi aby biały człowiek sam sobie parzył herbatę.

Nowak, osoba żarliwie religijna, jest głęboko przejęty zakłamaniem kolonializmu i zapowiada że kiedyś czarni tubylcy wyjdą ze swojego letargu i siłą odbiją Afrykę białym. Wtedy to było do niepomyślenia, ale już zaledwie 20 lat pόźniej, jego zapowiedzi zaczęły się spełniać.

Parokrotnie Nowak pisze z zadowoleniem że na szczęście Polska nie ma kolonii. Gdy widzi arogancję Brytyjczykόw czy Belgόw, brutalność i bezwględność systemu ktόre korumpuje zarόwno eksploatorόw i eksploatowanych, cieszy się że Polacy nie są zdani na takie pokusy. Tu staje w konflikcie z Polską Ligą Morską i Kolonialną ktόra ofiarowała mu poważne wsparcie i była gotowa udostępnić mu darmowe wydanie jego książki po swoim powrocie do Polski, lecz Nowak nie poddawał sie takim namowom i sam organizował swoje wykłady w Polsce.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama