Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Musimy robić to, co lubimy, a nie to, co musimy

Sebastian Chołuj pokazał, że jeśli robi się to, co naprawdę się lubi, można osiągnąć satysfakcję zawodową i zostać docenionym przez innych. A tytuł elektromechanika roku niewątpliwie zobowiązuje. Ze zdobywcą zaszczytnej Top Scoring Electrical and Mechanical Award rozmawiał Dariusz A. Zeller.

Kiedy przyjechałeś do Wielkiej Brytanii i czym zajmowałeś się w Polsce?

Do Wielkiej Brytanii przyjechalem w 2006 roku. Pochodzę z miasta Szczecinek, pracowałem w Komunikacji Miejskiej w Szczecinku w latach 1995-2006 . W Polsce również zajmowałem się elektryką autobusową od roku1995 do 2006. Ukończyłem szkołę o kierunku elektro-mechanik pojazdów autobusowych.

 

Dlaczego właśnie elektromechanika?

O tym zawodzie podpowiedział mi mój tata: o jego zaletach – że jest dość dobrze opłacany, i że niewiele osób go wykonuje. Akurat w latach 90. popyt na rynku pracy był raczej na mechaników samochodowych, ale los tak chciał, że akurat w Zespole Szkół Mechanicznych był nabór na elektromechaników, więc postanowiłem zacząć edukację w tym kierunku. Po trzech latach ukończyłem edukację i podjąłem pracę w Komunikacji Miejskiej w Szczecinku, gdzie odbyłem praktykę i przepracowałem tam 11 lat ucząc się zawodu od podstaw. Miło wspominam tę pracę i odwiedzam kolegów zawsze, kiedy tylko jestem w Polsce. Tam miałem naprawdę dobrego nauczyciela, który mnie wyszkolił – pana Tadeusza, któremu chcę podziękować.

 

Jak wyglądały początki pracy na brytyjskim rynku?

Tak jak wspomniałem, przyjechałem do UK w 2006 roku, lecz zanim trafiłem do UK musialem przejść rozmowę kwalifikacyjną w Krakowie, gdzie spośród 28 kandydatów wybrano 8 osób do wyjazdu do UK, gdzie byłem jedynym elektromechanikiem. Po miesięcznym kursie języka angielskiego-technicznego w Leicester trafiłem na zajezdnię do wschodniego Londynu (dzielnica Leyton), do jednego z warsztatów grupy FIRST BUS UK. Początki były bardzo trudne, w szczególności słaba znajomość języka to była jedna z najgorszych barier oraz kompletnie inny system organizacji pracy. Również kompletnie inne typy autobusów niż te, które naprawiałem w Polsce. Dodam jeszcze, że na mojej zajezdni pracował jeden elektromechanik, który na początku nie był zbyt przyjazny do pomocy mi w czymkolwiek, praktycznie do wszystkiego musiałem dążyć sam z pomocą innych, którzy byli bardziej pomocni niż osoba, która powinna mi pomagać, ale takie jest życie – nie wszystko jest w nim kolorowe. Zajęć dodatkowych nie mam do dziś, jak większość z nas – praca w UK to tylko „praca i dom”, gdzie w Polsce miałem czas na trenowanie samoobrony Krav Maga. Lubię poczytać o nowinkach samochodowych w Internecie, a w szczególnosci na temat samochodow Audi, bo te najbardziej mnie interesują.

 

Na czym polega praca elektromechanika autobusowego?

Praca elektromechanika autobusowego polega na trafnym zdiagnozowaniu usterki i naprawie. Do tego używamy programów diagnostycznych oraz schematów elektrycznych do zlokalizowania usterki, a czasami również intuicji lub... trzeba mieć trochę szczęścia.

 

Zdobyłeś główną nagrodę konkursu IRTE Skills Challenge – co to jest za konkurs i na czym on polega?

IRTE Skill Challange polega na tym, że firmy autobusowe z UK zgłaszają swoje drużyny 3-osobowe (mechanik-elektryk-blacharz). Jako ciekawostkę dodam, że w tym roku również przyjechała drużyna z naszej firmy z... Singapuru. Trwa to około tygodnia, ponieważ wszystko zależy od tego, ile drużyn jest zgłoszonych do konkursu (w Bristolu). Konkurs polega na sprawdzeniu się, a w praktyce – znalezieniu usterki, w moim przypadku elektrycznej, na różnych modelach autobusów lub makiecie samochodów osobowych oraz teorii – w postaci testów na komputerze (tu trzeba odpowiedzieć na 30 pytań z zakresu elektryki lub mechaniki, w zależności od wykonywanego zawodu). Wyniki konkursu ogłaszane są po około miesiącu czasu, gdzie jest organizowany obiad i poczęstunek, przeważnie w dość interesujących miejscach, jak w tym roku w siedzibie teamu Formuły 1 w Williamsie w Oxfordshire. W tym roku właśnie przypadł mi zaszczyt otrzymać tytuł Top Scoring Electrical and Mechanical Award wraz z moim kolegą z pracy. Naprawdę byłem zaskoczony, że tak nam dobrze poszło, a w szczególności mi, choć zadania, które musiałem rozwiązać lub znaleźć usterki, nie sprawiły mi zbyt dużego kłopotu. 

 

Autobusy o napędzie wodorowym to tutaj już codzienność. Dlaczego teraz stawia się na takie rozwiązanie?

Autobus nie emituje żadnych spalin do atmosfery. Jest to naprawdę dobra technologia, lecz bardzo droga w kwestii serwisowania, napraw, kosztów części i utrzymania.

 

Co w tym fachu najbardziej motywuje do działania?

Do pracy motywuje mnie chęć uzyskania jak największej wiedzy w nowej jak i starej technologii, żeby być lepszym w tym, co robię.

 

Jakie problemy napotykałeś, żyjąc w Wielkiej Brytanii?

Głównymi problemami są jest język i kultura – bo nie wiem, ile bym tu nie mieszkał, trudno będzie mi zrozumieć Anglików i resztę świata zamieszkującą Londyn. Zawsze będę Polakiem i jestem z tego dumny.

 

Jesteś najlepszy w swoim fachu. Co na to konkurencja i jak zapatrują się na twój sukces inni nasi rodacy?

Nie jestem jedynym elektrykiem na tym świecie, zawsze znajdzie się ktoś, kto może mnie zastąpić, nie ma ludzi niezastąpionych. Tak na mojej zajezdni jest ośmiu Polaków, z większością pracuję już 12 lat razem i mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że to my stanowimy główny filar, jeśli chodzi o naprawy i serwis autobusów, ktorych mamy około 300. Naprawdę mamy dobrych fachowców Polski.

 

Jak zatem radzisz sobie z przeciwnościami?

Z przeciwnościami? Nie zawsze jest kolorowo, czasami i ja potrzebuję pomocy, podpowiedzi, kogoś innego i opieram się na doświadczeniach innych, bo nikt nie jest w stanie pojąć tak obszernej wiedzy. Zawsze staram się uzyskać odpowiedź na problem, którego nie mogę rozwiązać.

 

Jaka jest twoja recepta na to, by być skutecznym?

Jeśli chodzi o osiagniecie sukcesu, myślę, że należy wierzyć w siebie i dążyć do tego, żeby być lepszym w tym, co robimy, a przede wszystkim musimy lubić to, co robimy i nie poddawać się na pierwszej, nieudanej próbie.

 

A czy uważasz, że osiągnąłeś już sukces zawodowy?

Sukces? W części można tak to nazwać, bo nigdy nie myślałem, że życie zmusi mnie do zmiany kraju, kultury, języka ojczystego. Każdy z nas na emigracji może sobie powiedzieć, że osiągnął jakiś sukces, bo wyjeżdzając z kraju nikt z nas nie wie, co na nas czeka. Była to moja największa decyzja, podjęta wspólnie z żoną, która mnie zawsze motywuje i wspiera. A w zawodowym jeszcze chyba tak nie do końca. Chciałbym jeszcze przekazać komuś swoją wiedzę. Wyszkolenie ucznia dałoby mi satysfakcję.

 

Są jeszcze inne cele, do których dążysz?

Moim celem w życiu jest teraz przede wszystkim edukacja syna, bo dla niego tutaj jesteśmy razem z żoną. Praca to nie wszystko – pamiętajmy, że mamy jeszcze dom, rodzinę. Tak naprawdę sukces nie jest najważniejszy, dla mnie rodzina jest na pierwszym planie.

 

Jakaś rada dla chcących spełnić się tutaj zawodowo?

Może taka rada – musimy w życiu wiedzieć, co chcemy osiągnąć, musimy robić to, co lubimy, a nie to, co musimy, choć czasami bywa, że nie mamy wyboru. Nie poddawać się, dążyć do celu. Bo tak do końca o naszym sukcesie decyduje ktoś inny – ten, kto nas ocenia, to do niego należy wybór.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama