Poseł Partii Pracy David Lammy na swoim Twitterze zachęcał nawet, żeby Brytyjczycy spotkali się na „największym proteście na świecie” przeciwko Donaldowi Trumpowi. Protest na razie gromadzi tłumy w Internecie – na jego stronie na Facebooku zainteresowanych protestem jest 22 tys. osób a prawie 9 tys. deklaruje, że weźmie w nim udział.
Protest Trump's visit
UPDATE: Your amazing campaigning efforts get results. The Trump visit has been suspended to an unspecified date in 2018. We will remain vigilant and...
O ile takie wydarzenia na Facebooku, na przykład w Polsce, nie przekładają się na realną liczbę uczestników, to w UK współczynnik realnego uczestnictwa w wydarzeniach promowanych na FB jest bardzo wysoki. Wsparcie gwiazd – na przykład Stephena Fry'a – może tylko przyczynić się do wzrostu popularności protestu.
To be met by the biggest protest this country has ever seen. Who’s in? https://t.co/eQTnRxSzvS
— David Lammy (@DavidLammy) January 25, 2018
Negatywny odbiór amerykańskiego prezydenta w UK staje się coraz większym problemem dla Theresy May. Po pierwsze zaprosiła Trumpa na Wyspy zaraz po amerykańskich wyborach, bez konsultacji z Pałacem Buckingham i w dodatku w imieniu królowej nawet z ta ostatnią nie rozmawiając. Postawiła tym samym Elżbietę II w dosyć kłopotliwej sytuacji.
Do tego Trump swoim zachowaniem wobec Brytyjczyków nie wzbudza w nich pozytywnych emocji.
Administracja rządowa UK na razie robi wszystko, żeby ocieplić wizerunek amerykańskiego prezydenta. Niestety sam Donald Trump nie pomaga. W telewizyjnym wywiadzie udzielonym ostatnio ITV, przeprosił co prawda za rasistowskie „twitty” popierające Britain First jednak w tym samym wywiadzie mówił o sobie jako „geniuszu”.
Ciekawe czy jego „geniusz” przełoży się na protest 27 lutego w Londynie.
Piotr Dobroniak
CZYTAJ TEŻ:
Nieznajomy odbarował śpiącą studentkę - niesamowita historia
Napisz komentarz
Komentarze