Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

#COOLTURA: Szybciej decydujemy się na zwierzę niż na samochód

Rozmowa z lekarzem weterynarii Bartoszem Nietrzebą

 

Czy koszty leczenia zwierząt w Wielkiej Brytanii są wysokie?

Według mnie ceny za usługi weterynaryjne są adekwatne do zarobków. Nie wydaje mi się, żeby było drogo dla osoby, która zarabia średnią krajową. Ceny często zależą od tego, gdzie się mieszka i z jakiej kliniki korzysta. Pracowałem w kilku lecznicach w różnych miejscach w Anglii i mogę powiedzieć, że ceny w nich były porównywalne i przystępne.

Nikt nie narzeka?

Narzekanie jest zawsze. I to nieważne, czy jest to Brytyjczyk czy Polak. Często już na początku wizyty ludzie informują, że chcieliby, żeby cena zabiegów nie była bardzo wygórowana.

A zdarzyło się, że ktoś zrezygnował z zabiegu, bo koszty były za wysokie?

O, tak. Wiele razy zdarzyło się, że leczenie musiało zostać zmodyfikowane w taki sposób, żeby dana osoba mogła sobie z nim poradzić finansowo. Jeżeli dla właściciela jeden sposób leczenia jest za drogi, to szukamy innych. Jest kilka sposobów, żeby te koszty obniżyć. Po pierwsze, zwierzę można wysłać do PDSA, , organizacji charytatywnej, która pomaga opłacić leczenie osobom, które mają przyznany jeden z kwalifikujących benefitów. PDSA ma jednak restrykcje dotyczące ilości zwierząt, które można u nich leczyć i rodzaju środków przeznaczonych na daną sytuację. Po drugie - niektóre lecznice mają możliwość zaoferowania tzw. ’payment plan’, czyli możliwość rozłożenia kosztów leczenia na raty. Po trzecie,  szczególnie w wypadku leczenia długoterminowego właściciele mogą poprosić o receptę u lekarza prowadzącego, którą można wykorzystać w weterynaryjnych aptekach internetowych. Ale to też zależy od protokołów jakie dana lecznica ma w stosunku do wypisywania recept. 

Można też poszukać tańszej przychodni, bo ceny usług się różnią. Cena kastracji psa w Londynie wacha się od 90 do 330 funtów. Z czego to wynika?

Jeżeli chciałaby pani wynająć mieszkanie w centrum Londynu za 1000 funtów, to nigdy by się to nie udało. Ale w Szkocji znalazłaby pani w tej cenie mieszkanie kilkupokojowe. To wszystko zależy od lokalizacji, popytu i podaży. Ale też standardu. Jeżeli przychodna jest akredytowana na przykład przez ( Royal College of Veterinary Surgeons i inwestuje w szkolenia pracowników, to ma prawo mieć ceny, które odzwierciedlają standard usług i doświadczenie lekarzy weterynarii, którzy tam pracują. To też wiąże się z komfortem właściciela, że oddaje zwierzę w dobre ręce. A żeby wysoki poziom był utrzymywany, skądś trzeba te pieniądze brać. To oczywiście nie znaczy, że jeśli ktoś wybierze tańszą opcję, to dany zabieg nie zostanie wykonany z takim samym pietyzmem.

Ostatnia kwestia: w Anglii jest mniejsza konkurencja na niewielkim obszarze w porównaniu z Polską, gdzie jest kilka jednoosobowych praktyk obok siebie, więc muszą prześcigać się w niskich cenach. Tutaj jest dużo skonsolidowanych lecznic, które mają podobne ceny i nie muszą konkurować z innymi praktykami.

No właśnie – w jaki sposób te ceny są ustalane? Co składa się np. na cenę kastracji psa?

Ja pracuję z cenami, które już zostały wypracowane. Nie wiem, jaki procent zabiegu to znieczulenie, materiały, godzina pracy lekarza, pielęgniarki, recepcji, ceny pomieszczeń. To leży w gestii właścicieli klinik.

Czy nie boi się Pan, że wysokie ceny i różnice w nich powodują, że ludzie zadają sobie pytania o konieczność poszczególnych zabiegów, a przez to tracą zaufanie do lekarzy?

Lekarze weterynarii są zobligowani do zapewnienia zwierzęciu leczenia w przypadkach zagrożenia życia i zdrowia. Jeżeli ktoś przychodzi ze zwierzęciem, z którym jest bardzo źle, to nie rozmawiamy wtedy o cenie. Musimy zapewnić zwierzęciu pierwszą pomoc – leczenie przeciwbólowe, ustabilizowanie pacjenta i tak dalej. Pieniądze zostawiamy na później.

Ale ten rachunek nie znika, a właściciel zostaje z kilkoma tysiącami funtów do zapłacenia.

Oczywiście, ale jeśli zwierzę cierpi, a ja nie podejmę prób uśmierzenia tego cierpienia, to jest to moim błędem. Poza tym – za każdym razem przedstawiam plan leczenia. Jeżeli zawiera on zdjęcie rentgenowskie to tłumaczę, dlaczego ono musi być zrobione. Ludzie często pytają, czy jest inny sposób diagnozy, bo ten jest za drogi. I wtedy próbujemy znaleźć wyjście. Chociaż w tym czasie zwierzę może poczuć się gorzej i nie zawsze uda się je wyleczyć.

Są jeszcze jakieś sposoby na zmniejszenie kosztów?

Ubezpieczenia – i może właśnie od tego powinniśmy zacząć naszą rozmowę. Są one bardzo popularne w Anglii, 50 procent zwierząt, które do nas trafia jest ubezpieczone. Wtedy można sobie pozwolić na diagnostykę i nie martwić się o koszty. Zauważyłem, że ubezpieczenie jest popularniejsze także wśród Polaków, dużo ludzi już przy pierwszym szczepieniu o to pyta. Ja sam ubezpieczyłem swojego psa, bo gdyby na przykład złamał nogi, nie potrafiłabym wyciągnąć z kieszeni na taką operację.  

Ale ubezpieczenie nie pokrywa wszystkich zabiegów. Co z osobami, które nie pobierają benefitów, a ich przychodnia nie oferuje żadnego planu spłaty rachunków?

Są organizacje charytatywne, zwykle lokalne, które mogą pomóc w części opłat. Warto o nie zapytać w przychodni, do której chodzimy. No i trzeba pamiętać, że posiadanie zwierzęcia to nie jest prawo tylko przywilej. Jeśli nie potrafię sobie poradzić finansowo, to może nie powinienem tego zwierzęcia mieć?

A gdyby tak stworzyć NHS dla zwierząt?

W Polsce w latach 60. – 70. istniała państwowa opieka weterynaryjna, która obejmowała głównie zwierzęta gospodarskie. Państwo uważało, że dotując opiekę weterynaryjną pomoże rolnikom w hodowli krów czy świń. Teraz lekarze weterynarii skupiają się bardziej na zwierzętach towarzyszących. Jeżeli wprowadzilibyśmy NHS dla zwierząt to musimy sobie zadać pytanie czy osoby, które nie mają zwierząt widziałyby w tym sens.

A gdyby był to podatek tylko dla osób posiadających zwierzę?

- NHS dla zwierząt biorąc pod uwagą że byłby on tylko opłacany ze składek właścicieli zwierząt to jest pewien pomysł. Ale jest wiele czynników do rozważenia w tym projekcie.  Składki musiałyby być proporcjonalne do ilości posiadanych zwierząt i zarobków. Ale zamiast patrzeć na to jako NHS dla zwierząt łatwiejsze by było zaproponowanie właścicielom założenie korporacji, w której zainteresowana grupa wpłacałaby do wspólnego koszyka na leczenie zwierząt zrzeszonych w tej korporacji, w wybranych zrzeszonych gabinetach weterynaryjnych.

Musimy też popatrzeć na angielski NHS, i w jaki sposób wiele osób ma problemy z długością kolejek do wizyty u lekarza pierwszego kontaktu czy specjalisty. Usługi są racjonowane z powodu pewnych ograniczeń na ilość pieniędzy przeznaczonych na danego pacjenta czy przychodnie. W przypadku zwierząt to oczekiwanie na wizytę byłoby za długie. Zwierzęta nie potrafią nam powiedzieć że źle się czują, i czasami objawy kliniczne stają się widoczne dopiero w bardzo zaawansowanej chorobie, kiedy czekanie dwóch czy trzech tygodni na wizytę czy na badania dodatkowe nie wchodzi w grę. 

Co zatem zrobić, żeby uchronić się przed wysokimi kosztami leczenia zwierząt?

Przede wszystkim czytać i dowiadywać się wszystkiego o danym zwierzęciu, zanim jeszcze podejmiemy decyzję o zakupie. O jego rasie, kondycji, chorobach. Często słyszymy narzekania właścicieli, że gdyby wiedzieli o wysokich kosztach to ubezpieczyliby zwierzę albo odkładaliby 20 funtów miesięcznie. Więc – rozejrzeć się za najlepszym ubezpieczeniem. O wszystko można zapytać w najbliższej przychodni.

Przed zakupem samochodu, zwykle pytamy znajomego mechanika o radę, szperamy w Internecie, sprawdzamy przebieg, szukamy najlepszych ofert. Przykładamy do tego większą wagę niż do przyjęcia nowego członka rodziny.


Rozmawiała Joanna Karwecka - Tygodnik Cooltura


ZOBACZ TEŻ:

Apple HomePod - spóźniona odpowiedź na Amazon Echo

Pasażer zażądał usunięcia psa przewodnika z ruchomych schodów

Nigeryjska Mona Lisa odnaleziona


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama