Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

#COOLTURA: Nie chcę wykonywać pracy, której nie lubię

Miałem szczęście pracować u boku Emily Clark, Stevena Spielberga, Anthony’ego Hopkinsa, Guya Ritchiego, Willa Smitha, Erica Bany’ego, Daniela Craiga. Dużo wykonałem też ciężkiej pracy przy tym – mówi mieszkający w Londynie Kamil „Lemie” Lemieszewski, polski aktor filmowy i teatralny, model, kaskader, kierownik planu, stylista, producent, reżyser castingowy, agent angielskich aktorów i modeli.

 

Kiedy przyjechałeś do Wielkiej Brytanii i dlaczego właśnie tu?

Witam, miło mi Darku z Tobą ponownie rozmawiać. Przyjechałem tutaj 4,5 roku temu z moją narzeczoną w celu poszerzenia horyzontów i spróbowania swoich sił w Anglii, może i wyjechania dalej... a tak właśnie się zanosi. Zaprosiła nas moja koleżanka, by pomóc jej rozkręcić butik z odzieżą polskich projektantów , ale niestety nasze koncepcje nie były do końca spójne i musieliśmy każde z nas pójść w inną stronę. Zaś przyjeżdżając do Londynu postawiłem na jedna kartę zamykając wszystkie biznesy w Polsce: Agencję Eventową, Aktorską, Cyrkowe Animacje Ślubów i wesel, produkcje filmowe oraz propozycje gry w filmach...  a grałem wtedy w „pierwszej miłości” też.

Czym jeszcze zajmowałeś się w Polsce?

Zaczynałem jako uliczny mim i żongler zbierając do kapelusza, podróżując autostopem po świecie. Ale w międzyczasie studiowałem medycynę jako pielęgniarz / położnik i z tym wiązałem przyszłość, lecz od liceum pracowałem jako aktor i agent aktorów modeli, z czym połączyłem przyszłość następną dekadę. Samemu występując jako konferansjer i showman cyrkowy / animator kultury (nawet bylem nominowany kilka razy na człowieka roku w Polsce oraz zaproszony przez Ministra Kultury jako przykład dla innych). Prowadziłem agencję aktorsko-eventową  otwarcia centrów handlowych, okoliczności etc.) pokazy tańca z ogniem, żonglerka, organizacje i produkcje parad miejskich.

W międzyczasie gra w teatrze, filmach i reklamach, a także bycie agentem aktorów / modelek. Także pracowałem jako kaskader, gdzie dwa razy straciłem i jak widać odzyskałem życie, plus złamałem kompresyjnie kręgosłup, ale udało się z tego wyjść cało...

Po rozwodzie skoncentrowałem się na samorozwoju i skupiłem głównie na produkcji i aktorstwie gdzie przez 2 lata byłem Kapitanem Morganem na Polskę, a później wyjechaliśmy do Londynu. Tutaj zaczynałem od początku, bo z CV jako reżyser / producent / aktor nigdzie nie chcieli mnie przyjąć do pracy, zaś rasizm kulturalny Anglików też nie chciał mnie przyjąć jako modela (a w Polsce byłem ciągle na wybiegach, w reklamach etc. ), więc zacząłem od bycia cyrkowcem, statystą, barmanem. Aż wreszcie zaskoczyło i zagrałem w Peaky Blinders, a później u boku Jamesa Bonda - w reklamie piwa. Wreszcie wtedy lepsze agencje się mną zainteresowały i jakoś zaczęło się to toczyć...

Jak wyglądały początki twojej imponującej kariery w UK?

Początki były trudne, chodzenie od agencji do agencji, szukanie kontaktów, bo nawet „przyjaźni” Polacy podkładali kłody pod nogi i czerpali z tego radość. Byle żeby się nie udało. Do Polski nie było powrotu, rodzice akurat zmarli tragicznie, wiec nawet nie miałem do kogo i po co. Jedynie tutaj trzymała mnie miłość, która kiedy rozchorowałem się na raka też się skończyła...

W 2016 roku w 3-dniowej przerwie między zdjęciami, po zdjęciach pojechałem na operację i zaraz po musiałem sobie ogarnąć transport do domu i następnego dnia już jechać na plan filmowy i grać swoją rolę w serialu komediowym. Tak wygląda życie aktora...

Wreszcie po miesiącach maili, castingów udało się dostać rolę w filmie hollywoodzkim „Król Artur - Legenda miecza” u Guya Ritchie jako Merlin i twórca Excalibura.

Później miesiące kolejnych castingów , reklamy i leczenie z nowotworu, aż się udało dostać na plan Gwiezdnych Wojen - Rogue One, a teraz i Han Solo oraz Jurassic World 2.

Z kim zatem współpracowałeś na przestrzeni tych lat?

Na przestrzeni czasu wykonałem tutaj bardzo dużo pracy i udało mi się do tej pory zagrać w trzech sztukach teatralnych i około 30 filmach hollywoodzkich, w tym kilka ról. Pracuję jako aktor, model, kaskader, kierownik planu, stylista, producent, reżyser castingowy, a nawet jako agent angielskich aktorów i modeli... ale nie ukrywam, że bardzo lubię część aktorsko - kaskaderską oraz produkcyjną - przygotowanie planu filmowego, cała historia z produkcją...

Miałem szczęście pracować u boku Emily Clark, Stevena Spielberga, Anthonyego Hopkinsa, Guya Ritchie, Willa Smitha, Erica Bany, Daniela Craig’a, najważniejszych kaskaderów kina Hollywood, którzy grają Kapitana Amerykę, Thora, Spider Mana, Batmana etc. Miałem dużo szczęścia i dużo wykonałem też ciężkiej pracy przy tym.

Które z tych osób wspominasz najlepiej? Z kim współpraca układała się najlepiej?

Z każdym się pracuje inaczej, ale ciężko było pracować jako statysta, ponieważ produkcja traktuje człowieka jak bydło wyżywając się psychicznie, korzystając ze swojej pozycji. Zaś kiedy się jest w ekipie filmowej jest cudowna, rodzinna atmosfera, każdy jest miły i przyjemny - a praca nawet po 20 godzin to sielanka.

Zaś pracując jako aktor, dowolnej roli - jest miodowa otoczka fałszywych uśmiechów, miłości i uwielbienia, że od słodkich słów aż lukier ludziom płynie z ust... a po ostatnim klapsie zapada kurtyna, szofer do domu albo zostawiony samemu sobie - jakbyś nigdy nie istniał.

Z pewnością miałeś jakieś nietypowe lub śmieszne sytuacje na planie zdjęciowym?

Na każdym planie zdjęciowym coś się wesołego dzieje, czasem tragicznego - grunt to odnaleźć się w odpowiednim momencie. W tym tygodniu grałem do reklamy nowego serialu dla Netlfixa, gdzie musiałem pracować ze szczurami, które śmierdziały okrutnie, ale na planie trzeba zaakceptować wiele... I nie ma, że zimno czy jest się zmęczonym. Pamiętam mój pierwszy film kanadyjsko-brytyjskiej produkcji, gdzie była scena bohatera co miał trip po narkotykach i na trzeźwo grałem naćpanego szaleńca w majtkach na boso, biegającego po lodzie za kaczkami w majtkach przy -25 °C. Albo na planie z Danielem Craigiem mieliśmy kilka scen pościgu, gdzie goniliśmy go z kaskaderem, który gra Kapitana Amerykę, po mokrych, stromych schodach z turlającymi się koszami wiklinowymi, pokręconymi drutami, biegnąc w lakierkach. W pewnym momencie się poślizgnąłem i wskoczyłem nogą w kosz, a później żeby się nie połamać i nie wpaść na kamerę musiałem zeskoczyć 9 stromych i długich stopni na ścianę poniżej.... a później dubel.

Tak samo w scenie pościgu łodziami brakowało centymetrów, żeby wbić się w łódź operatorską z 30 osobami na pokładzie, gdzie szybka myśl i technika uratowała nam wszystkim życie. Fala skręcającej łodzi w ucieczce Agenta Jamesa zepchnęła naszą łódź w inną stronę, co wróżyło szpitalem w najlepszym wypadku... Ale wyliczyliśmy w pędzie silniki i wyliczyliśmy - pełną parą 100 węzłów, co pozwoliło nam wystrzelić i przebić się przez falę i ciąg wody...

Innym razem przygotowując się do ujęcia w nocy jako wojownik do filmu Nameless, topór odbił mi na twarz i rozciął wargę plus wybił zęby... Ale całe szczęście nie było w tym ujęciu kontynuacji to mogłem grać w takiej postaci naturalnie krwawiąc z przestawionymi zębami... dopiero po zdjęciach zajęliśmy się opatrunkami...

Jak widać praca aktora i kaskadera nie jest łatwa i wymaga wiele poświęceń oraz siły fizycznej i psychicznej... Grając w ciężkich warunkach musisz mieć kontrolę nad sobą, charakterem jego i swoimi emocjami oraz tekstem... Trochę tego jest. (śmiech)

Jakie projekty aktualnie realizujesz?

Aktualnie miałem przyjemność być Cyrkowym Profesorem Kleksem na WOŚP-ie w Londynie i oddać na aukcję wykuty miecz „Swarozyc” przeze mnie i Jacka Grzymałę. Do tego miałem mały epizod w Star Wars - Han Solo. A następne projekty to moje współprodukcje filmowe o waśni Słowian o wojowniku Bezimiennym - Nameless oraz szkocki film - Into the Wild, gdzie gram przyjaciela mojego przodka Króla Anglii Cnuta II - o zawarciu sojuszu z Królem Malcolmem X przeciwko Frankom.

Ale wszystko jest jak płynne srebro i zmienia się jak w kalejdoskopie, bo dzień przed zdjęciami potrafią odwołać prace. To niej jest teatr - gdzie wszystko jest ustalone co do joty.

Skąd czerpiesz motywację? Czym dla ciebie jest twoja praca i to, co robisz?

Motywacje biorę z kreowania, tworzenia, inspirowania ludzi, zapalania w nich ognia do działania. A moja praca jest przyjemnością, hobby z którego mogę żyć. Kiedyś dawno temu już stwierdziłem, że nie chcę wykonywać pracy, której nie lubię. Chyba już pracowałem w każdym możliwym dla mnie zawodzie i śmiało mogę stwierdzić co lubię, a czego nie. Przyznam, iż nie jest łatwo otrzymać pracę, szczególnie w artystycznych zawodach, ale jak nie mam jej od agentów, to sam sobie organizuję. Albo produkuję, tak jak teraz, gdzie właśnie piszę nowe scenariusze.

Jakie masz cele na przyszłość?

Celów jest wiele... stabilizacja (co jest trudne w tej profesji), dom, rodzina. Ale w międzyczasie chcę - i uwielbiam - podróżować. Mam w głowie kilka scenariuszy, które piszę i dopracowuję. Także kilka pomysłów na filmy, które też zrealizuję. Chcę przybliżyć światu wymazaną z kart historii naszą, słowiańską kulturę i historie oraz opowieści, które marzy mi się zobrazować w amerykańskim stylu. Jest to trudne, bo nie tylko polski rząd nie chce wzmacniać ducha narodowego w Polakach i jednoczyć ich w świecie, ale i inne rządy oraz sami Polacy mają zaszczepione systemy autodestrukcyjne przez socjalizm komunistyczny. Ale wierzę, że się uda. Jest James Bond, jest Kapitan Ameryka, był Hans Kloss co bił Niemców w daszek i uda się stworzyć nowe filmy. Filmy, które złączą Polaków oraz podbudują nam morale, że nie będziemy musieli się wstydzić tego kim jesteśmy. A nasi przodkowie kreowali historię Zachodniej Europy oraz Stanów Zjednoczonych. Do tego Polacy jak bracia Warner i Pan Mayer z Lublina - stworzyli cały Hollywood. Więc mamy z czego być dumni.

Czym jest dla ciebie sukces, w końcu jest uzasadnionym używać tego sformułowania w stosunku do twojej osoby…

Sukces ma wiele imion. Dla mnie jest to nie tylko zrealizowany plan, ale działanie i jego wynik, który sprowokował kolejne projekty, nie tylko moje. Wpłynął choćby na jedną osobę i sprawił uśmiech innym. Sukces jest to wynik pracy całej grupy ludzi, którzy dążyli do jego osiągnięcia. To nie są Oscary i inne laurki, to uśmiech pojedynczych ludzi, szczere łzy wzruszeń, pobudzenie do kontemplacji. To, że dzieci oraz dorośli mają kolorowe marzenia i stają się lepszymi ludźmi.


Rozmawiał Dariusz A. Zeller - Tygodnik Cooltura


Lekarze pierwszego kontaktu źle oceniani przez pacjentów

Wiadomo czym zatruli się były rosyjski szpieg

Petardy i Pomniki [FELIETON o polskich Narodowcach w UK]


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama