Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

#COOLTURA: „Polacy” warci zachodu - portret Polaków widziany okiem zachodniego fotografa

Rozmowa z Richardem Morganem, brytyjskim fotografem z tytułem PhD (doktoratem) ze studiów Slavonic and East European Studies na ULC. Jako fotograf także zajmuje się tym regionem. Za swoje fotografie z Petersburga zdobył pierwszą nagrodę w konkursie Ben Uri Gallery w Londynie.

Dlaczego po Brexicie ruszyłeś do Polski?
W popularnej opinii wśród Brytyjczyków imigranci z Polski symbolizują imigrację w ogóle. Brexit zainspirował mnie więc do przeprowadzki. Chciałem przenieść się do tak zwanego „serca Europy”, kiedy mój kraj się od tej Europy odsuwa. Chciałem tam pojechać i używając obiektywu – eksplorować.

Co znalazłeś?
Całe spectrum fascynujących rzeczy. Myślę, że to pokazuje moja wystawa, na której poruszam wiele tematów – wiarę, władzę, autorytet, miłość, wspólnotę, samotność, romans, muzykę, kulturę. Uderzyła mnie intensywność moich doświadczeń, bo nie miałem wcześniej wyraźnych opinii o Polsce. Ale podróże pociągiem, odkrywanie kolejnych miast były bardzo inspirujące. I myślę, że to widać na zdjęciach. Naprawdę czuję, że pokazałem różne aspekty tego kraju, bez konieczności mówienia: Polska jest taka i taka. To byłoby niedorzeczne. Nie ma jednej Polski. To jest moja Polska. 

Masz swoje ulubione miejsce?
Kiedyś – Bydgoszcz, ale teraz mam nowe – Łódź. Uwielbiam Łódź. Mam też słabość do Poznania, w którym mieszkam. Moja praca wygląda tak, że jadę w jedno miejsce i spędzam w nim 4-5 dni. Całymi dniami chodzę po mieście z kamera, mapą w kieszeni i kanapkami w plecaku. Zapuszczam się w ciemne uliczki, schodzę z utartego szlaku. Jeżeli coś mnie zaciekawi – podążam za tym. Do tej pory odwiedziłem ponad 15 miast. 

Między innymi Lublin, w którym rzucano w ciebie kamieniami…
Tak. Tam jest taka ściana, która krzyczy – znakami, ikonami, obrazami. Pracował na niej facet w koszulce Lewandowskiego „9 Poland”, pod nim był znak Coca Coli i ogromny napis NOVA, który jakby próbował być modny i na czasie. Więc stałem tam z tym moim starym aparatem na klisze i czekałem na dobre ujęcie. Obok tej ściany jest duży targ i faceci, którzy sprzedają papierosy na ulicy. I oni właśnie myśleli, że ja się nimi interesuję, że próbuję zrobić zdjęcie tych nielegalnych interesów. Krzyczeli na mnie, ale się nie odsunąłem. No i wtedy poleciały kamienie.

Dostałeś?
Nie, chyba żaden nie doleciał. O tym wydarzeniu napisałem pod zdjęciem, na wystawie, bo chciałem uchwycić uczucia i emocje, które towarzyszą robieniu zdjęć. 

Czy to sprawiło, że zacząłeś się czuć niepewnie w Polsce?
Nie, nigdy tutaj nie miałem kłopotów. Oczywiście oprócz momentów, kiedy ludzie nie chcą, żeby im robiono zdjęcia. Ale to się dzieje na całym świecie.

Jak się czujesz jako obcokrajowiec w Polsce? Z Wielkiej Brytanii? Po Brexicie? 
Kiedy wracam do Anglii jest mi niedobrze od tego ciągłego gadania o Brexicie. To jest obsesja na swoim punkcie, samouwielbienie, hypo-patriotyczne zaślepienie. Anglia myśli, że cały świat skupia się na pytaniu o Brexit. Ja się w tym nie odnajduje, średni ze mnie patriota. Dlatego bycie poza Wielka Brytanią jest dla mnie jak terapia. Zamiast słuchać i mówić wciąż o tym samym, mogę wędrować po ulicach Łodzi i obserwować wyjątkowe sceny, które faktycznie mówią coś u ludziach. Dużo bardziej niż Brexit. 

Śledzisz to, co dzieje się w Polsce?
Tak, staram się być na bieżąco z tym, co dzieje się w polityce. Ale gdybym miał wybór – czytać gazetę o polskiej polityce czy pojechać do nowego miasta, spędzić w nim trochę czasu i móc fotografować ludzi – zawsze wybiorę to drugie. 

Rozmawiasz z ludźmi, kiedy ich fotografujesz?
Czasami, nie ma tutaj reguły. Ale chcę robić zdjęcia temu, co zastałem, nie chcę ingerować w to, jacy są ludzie, których fotografuję. 

Zajmujesz się fotografią uliczną, ale wchodzisz też do środka…
To jest właśnie część dyskusji, która się toczy na temat street photography. Ja nazywam mój styl street photography nie dlatego, że większość moich zdjęć powstaje na ulicy. Robię zdjęcia też w kościołach czy na festiwalach, szczególnie w tym projekcie z Polski. Moje zdjęcia mieszczą się w tym stylu, bo są szybkie, są odpowiedzią na niezaplanowane, niezapozowane sytuacje. No i zawsze skupione na człowieku i jego otoczeniu. 

Kiedy ja patrzę na twoje zdjęcia mam wrażenie, że Polska to jednak smutny kraj.
Ile ludzi mieszka w Polsce? Jak możesz powiedzieć czy oni są smutni czy szczęśliwi? Generalizowanie czegoś tak złożonego w jednym przymiotniku nie ma żadnego sensu. Jak mówiłem wcześniej – nie chcę reprezentować Polski w jeden sposób. Na wystawę wybrałem 44 zdjęcia. To moje ulubione, ale też najbardziej intensywne prace. To jest zapis wszystkiego, na co moim zdaniem jest warto popatrzeć w Polsce. Jest w nich kontrast. Kiedy patrzę na swoje zdjęcia, i kiedy inni je oglądają, mówią mi, że są intensywne i niejasne. Czasami faktycznie są smutne. Uważam, że smutek, walka, to wyjątkowe emocje. Tak samo jak absurd, który jest wizualnie genialny. Jest na wystawie zdjęcie kobiet na przystanku. Ono przypomina zdjęcia z projektu, który robiłem na Oxford Street. W Polsce pociągają mnie te same rzeczy, co w innych miejscach, ale zawsze są doprawione tym polskim smakiem.

Czyli?
Modlitwą. Intensywne momenty, które widzę na przykład w Bangkoku, nie dzieją się wokół modlitwy katolickiej. Wiele moich zdjęć pokazuje też kontrast między osobą bezdomną, śpiącą na zewnątrz, a jakimś absurdalnym aspektem kontrastującym z tym zdjęciem – jak na przykład znak „exist” na jednej z fotografii. Nie sfotografowałbym człowieka śpiącego na ulicy, gdyby nie to. Gdybym chciał robić projekt o bezdomności, zapełniłbym dysk w oka mgnieniu. Nie musisz mieć do tego dobrego oka. Ale żeby zobaczyć ten subtelny sposób, w jaki społeczeństwo żartuje z siebie, musisz być obserwatorem.

Jakie są reakcje Polaków na „Polaków”?
Na otwarciu wystawy spotkałem się przed wszystkim z zaskoczeniem, że Anglik postanowił poświęcić rok i pół swojego życia na eksplorowanie miast w ich kraju. Że uważa, że to coś wartego zachodu i wizualnie pociągającego. Często rozpoznawali moją wizję Polski. Niektórzy mówili, że poczuli nostalgię. Opinie o moich fotografiach wśród Polaków są mieszane. To dla mnie interesujące, bo często pokazuje, co oni myślą o swoim kraju. Oczywiście nie ma jednej Polski, tak jak nie ma jednej Wielkiej Brytanii. Jest wiele intersujących narracji, z których składa się naród. Więc kiedy ktoś mi mówi – nie lubię twojej wizji Polski, pytam ich, co woleliby zobaczyć. Ale są też ludzie, którzy czują dumę, że Anglik robi projekt o nazwie „Polacy”. 


Za zdjęcia ze zbioru The Poles Richard Morgan dostał pierwszą nagrodę w prestiżowym konkursie fotografii miejskiej, The CBRE Urban Photographer of the Year


  • Polacy, 12.03 – 13.04, Waterstones, 82 Gower Street, Londyn, WC1E 6EQ. Stacja: Goodge Street, Wstęp wolny

 

  • W piątek 13.04, 18.30-20.30 - impreza zamknięcia. Richard Morgan oprowadzi gości po wystawie i opowie o tym jak powstawały zdjęcia. Wstęp wolny

Rozmawiała Joanna Karwecka - Tygodnik Cooltura 


ZOBACZ TEŻ:

Londyńska przygoda Ziemkiewicza i dlaczego daje powody do optymizmu

UK: Teraz receptę dostaniesz w karetce

#COOLTURA: Wszyscy jesteśmy rasistami


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama