Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

OPINIE: Uniwersalna katastrofa

Universal credit miał usprawnić system pomocy społecznej, ale okazał się porażką. Tak jak cała polityka fiskalnego zaciskania pasa.

Według rządzących, polityka oszczędności (austerity), drastyczne zaciśnięcie pasa, cięcia w sektorze publicznym, były jedyną możliwą opcją, żeby ocalić finanse publiczne. Nie udało się. Osiem lat cięć nie przyniosło spodziewanych rezultatów. Brytyjska ekonomia wciąż jest anemiczna, finanse w nie najlepszym stanie, a koszty społeczne ogromne. I stale rosną. 

Programy, które miały usprawnić system, jedynie bardziej go skomplikowały. Najlepiej to widać na przykładzie Universal Credit – flagowym pomyśle rządu Davida Camerona, który miał uzdrowić system świadczeń społecznych. Raport National Audit Office (NAO), opublikowany tego lata, stwierdza, że reforma nie przyniosła spodziewanych efektów. Universal Credit to kosztowny i niepotrzebny projekt, który nie spełnił oczekiwań i założeń. Nie udało się zrealizować najważniejszych korzyści systemu – mniejszych kosztów administracyjnych i zwiększenia zatrudnienia. Jedna czwarta roszczeń wypłacana jest z opóźnieniem, co wiąże się z rosnącym zadłużaniem osób na zasiłkach. Miejsca, w których wypłacany jest Universal Credit odnotowują 30 proc. wzrost korzystania z banków żywności. 60 proc. wnioskodawców prosi o zaliczki, co staje się dodatkowym długiem. Urzędy zarządzające mieszkaniami komunalnymi i socjalnymi nie otrzymują czynszów na czas, a prywatni landlordowie odmawiają wynajmu osobom pobierającym UC. Bo wypłaty świadczeń nigdy nie są w terminie. Według NAO, ponad 40 proc. osób wypełniających „skomplikowany wniosek” o świadczenia wymaga pomocy profesjonalistów, ale urzędy pracy i organizacje pozarządowe nie zawsze są w stanie ją zapewnić. I nie dostają na to odpowiedniego finansowego wsparcia. A koszty administracyjne zamiast docelowych 173 funtów na sprawę wynoszą 699. 

To dopiero początek problemu, bo nowym programem objęte jest zaledwie 10 proc. pobierających świadczenia. Dlatego w zeszłym tygodniu think tank Resolution Foundation przestrzegał przed wdrożeniem projektu na masową skalę, bo system może się całkowicie zawalić. Zwłaszcza, że – jak stwierdza raport Institute for Fiscal Studies – Department for Work and Pensions (DWP – Ministerstwo Pracy i Emerytur) zostało objęte drastycznymi cięciami. Realnie budżet DWP został zmniejszony o 50 proc. Kosztów nie można przerzucić na władze lokalne, bo te mają swoją własną fiskalną apokalipsę. W nadchodzącym roku budżetowe dziury musi łatać jedna trzecia samorządów. W roku 2020 problemy będzie miało już 70 proc. władz lokalnych. Dziura budżetowa wynosi obecnie 3.2 miliarda funtów. I jak przewidują eksperci – będzie jedynie rosnąć. Coraz większym i coraz bardziej kosztownym problemem jest pomoc dzieciom. W zeszłym roku władze lokalne zostały zmuszone do przekroczenia swoich budżetów na pomoc społeczną dla dzieci o 816 milionów funtów. 

Bo osób wymagających wsparcia stale przybywa. W ciągu dekady liczba dzieci, wymagająca objęcia opieką społeczną, zwiększyła się o 100 tys., co zmusiło urzędy miejskie do zwiększenia wydatków w tym zakresie o 10 proc. w ostatnich czterech latach. Według Local Government Association (LGA), zrzeszającego 370 urzędów miejskich bez rządowego finansowego wsparcia 
Wielkiej Brytanii grozi społeczna katastrofa. Rząd jednak odmawia dodatkowych pieniędzy. I wątpliwe, żeby to się zmieniło, zwłaszcza teraz, gdy rusza polityczna jesień z partyjnymi konferencjami na horyzoncie, podczas których tematem dominującym będzie brexit. Ale decyzję w kwestii niewydolnego systemu opieki społecznej prędzej czy później trzeba będzie podjąć. 


Radosław Zapałowski


 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Mariolka 27.11.2019 10:46
Komentarz usunięty

Reklama