Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zwariowane derby północnego Londynu dla Arsenalu!

Mecz, na który czekali wszyscy kibice mieszkający w północnym Londynie... i nie tylko, nie zawiódł oczekiwań. Arsenal zaczął z wysokiego "C" starcie z Tottenhamem, ale do przerwy niesprawiedliwie przegrywał 1:2. Druga połowa to jednak popis podopiecznych Unaia Emery'ego, którzy strzelili trzy gole i zasłużenie wygrali na The Emirates 4:2.

Największym zaskoczeniem jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Mike'a Deana był brak w składzie Arsenalu Mesuta Özila, który z powodu lekkich problemów z plecami nie zasiadł nawet na ławce rezerwowych. Z kolei Mauricio Pochettino niespodziewanie zdecydował się postawić na środku obrony na Juana Foytha, a nie na Toby'ego Alderweirelda.

Pierwsze minuty starcia na The Emirates to huraganowe ataki gospodarzy, którzy niczym Mike Tyson na początku kariery, z impetem rzucili się na rywala. I już w 9. minucie pechowo we własnym polu karnym interweniował Jan Vertonghen zagrywając piłkę ręką. Rzut karny dla Kanonierów wykorzystał Pierre-Emerick Aubameyang. Rozochoceni prowadzeniem gospodarze szukali zaś kolejnego gola, nie wykorzystując jednak kilku dobrych okazji na trafienie na 1:0.

Kogutom wystarczyła jedna dobra okazja, by doprowadzić do wyrównania. Rzut wolny z lewej strony boiska w 30. minucie wykonywał Christian Eriksen i mocno wstrzelił piłkę na bliższy słupek. Lot futbolówki przeciął jeszcze Eric Dier, a zupełnie zaskoczony Bernd Leno nie miał szans na skuteczną interwencję. Cztery minuty później musiał zaś po raz drugi wyciągać piłkę z siatki. Tym razem bramkę zdobył z rzutu karnego Harry Kane, choć sama jedenastka i faul na Heung-Min Sonie był bardzo wątpliwy.

Fakty były jednak takie, że kilka minut dekoncentracji kosztowało Arsenal utratę dwóch goli i wynik 1:2 do przerwy. W niej Unai Emery zdecydował się już na dwie roszady, a do boju posłani zostali Alexandre Lacazette i Aaron Ramsey. Początek drugiej połowy także nie zwiastował jednak, że Kanonierzy odmienią losy spotkania, ale od czego jest Aubameyang. Gabończyk w 56. minucie wykorzystał kilka centymetrów wolnej przestrzeni i z bardzo trudnej pozycji popisał się genialnym strzałem. Hugo Lloris stał jak zaczarowany tylko obserwując pięknie uderzoną futbolówkę.

Nakręceni Kanonierzy ruszyli chwilę później po kolejne gole. Jeszcze w 60. minucie Lucasowi Torreirze zabrakło odrobiny szczęścia, ale kilkanaście minut później fortuna była przy gospodarzach. Wprowadzony po przerwie Alexandre Lacazette potknął się przy oddawaniu strzału zza pola karnego, piłka odbiła się jeszcze od Diera, słupka... i zatrzepotała w siatce. Bramka z niczego tak podłamała zaś gości, że w 77. minucie wpuścili oni w pole karne Torreirę, a ten dobił Tottenham trafiając na 4:2. W końcówce Spurs stracili zaś jeszcze Vertonghena, który opuścił boisko po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce.

To Arsenal przez najbliższe tygodnie będzie więc rządził w północnym Londynie. W tabeli Premier League Kanonierzy zrównali się z niedzielnym rywalem.

Arsenal - Tottenham 4:2 (1:2)
Bramki: Aubameyang (10', 56'), Lacazette (74'), Torreira (77') - Dier (30'), Kane (34').

Arsenal: Leno - Bellerin, Holding, Mustafi (71' Guendouzi), Sokratis, Kolasinac - Xhaka, Torreira - Mkhitaryan (46' Ramsey), Iwobi (46' Lacazette), Aubameyang.

Tottenham: Lloris - Aurier, Foyth, Vertonghen, Davies (82' Rose) - Dier, Sissoko, Eriksen, Alli (79' Winks), Son (79' Lucas) - Kane.

Czerwona kartka: Vertonghen (85' za drugą żółtą).
Sędzia: Mike Dean.

jP


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama