Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sylwester, czyli z choinką w przerębel

Legenda głosi, że w 317 roku papież Sylwester I uwięził w watykańskich lochach groźnego smoka Lewiatana. Według wróżki bestia miała odzyskać wolność dopiero na przełomie 999 i 1000 roku. Gdy nadszedł czas spełnienia przepowiedni, zarówno Rzym, jak i cała Europa oczekiwały w trwodze na koniec świata. Na tronie papieskim zasiadał akurat Sylwester II, imiennik tego, który smoka uwięził.

Feralna noc minęła w spokoju. Nazajutrz ludzie wylegli na ulice, by hucznie świętować pokój i bezpieczeństwo. Odtąd wita się nowy rok śpiewem i tańcem, a papież udziela błogosławieństwa „Urbi et Orbi – Miastu i Światu”.

W Polsce zwyczaj sylwestrowych zabaw to głównie szlacheckie uciechy. Do sylwestrowych tradycji należała pełna spiżarnia. Gospodynie dbały, by nie ziała pustką, bo to zła wróżba na nowy rok. Do dziś objadamy się podczas zabaw smakołykami, potrawami mięsnymi, a na stołach biesiadnych króluje bigos – pozostałość szlacheckiej tradycji polowań, kiedyś wypełniających sylwestrowy dzień od rana do mszy wieczornej, po której uczta, suto zakrapiana alkoholem, trwała całą noc.

Nie strzelamy z bata, by przegnać stary rok, ale wybuchają wokół petardy i korki od szampana. Mówi się, że „jaki Nowy Rok, taki cały rok”. Nowego nie należy zaczynać od sprzątania, aby nie wymieść z kątów szczęścia.

Inna dawna tradycja – najstarsza osoba w towarzystwie musi o północy otworzyć na oścież drzwi lub okno, aby wpuścić nowy rok i dobre duchy. Tą samą drogą opuszczą nas stare, „zużyte”.

Na Wyspach rozbrzmiewa o północy pieśń szkockiego poety, Roberta Burnsa:

Should old acquaintance be forgot,
and never brought to mind?
Should old acquaintance be forgot,
and old lang syne?

Szkoci maszerują po ulicach z kulami ognia. Walijczycy zażywają noworocznej kąpieli w lodowatej wodzie morskiej. Śmiałkowie na Syberii nie tylko wskakują przez przerębel do Jeziora Bajkał – ciągną za sobą choinkę i próbują z nią dopłynąć do samego dna!

Bywalcy Placu św. Marka w Wenecji o północy wymieniają się pocałunkami, wszyscy równocześnie, jako antidotum na samotność w nadchodzącym roku. Hiszpanie z każdym uderzeniem zegara wpychają sobie do ust po jednym winnym gronie, aż do dwunastu. Komu uda się przełknąć wszystkie na czas, zazna wielkiego szczęścia. Włosi wyrzucają przez okna stare meble, robiąc miejsce na „nowe”, które nadchodzi. Mieszkańcy Talca w Chile witają nowy rok na cmentarzu. Palą światełka i bawią się w towarzystwie zmarłych przy dźwiękach muzyki klasycznej.

W niektórych krajach nastaje tymczasowa moda na kolorową bieliznę – na straganach w Turcji przed sylwestrem robi się czerwono od kompletów, które, założone na zabawę, mają wywróżyć płomienny romans. Podobnie w Ameryce Łacińskiej – kolor żółty ma przynieść powodzenie w finansach, biały – pokój i harmonię, a zielony – zdrowie i dobre samopoczucie.
W południowych stanach USA podaje się w sylwestrową noc zupę z fasoli „czarne oczko”, mającą zapewnić dostatek (jej ziarna przypominają pieniążki). Filipińczycy ubierają na siebie odzież w groszki, a do kieszeni wkładają dużo monet i potrząsają nimi przez całą noc – wszystko po to, by mieć więcej szczęścia w finansach. 

Ekwadorczycy paradują po ulicach z pustymi walizkami, niosąc w nich... nadzieję na ciekawą podróż.
Niestety ledwo strząśniemy z siebie sylwestrowe szaleństwa, wielu z nas dopada chandra. Kulminacja poświątecznego bluesa nastąpi w tym roku 21 stycznia, w tzw. Blue Monday. Uważany za anty-święto dzień można celebrować na całego – nie wstając z łóżka, nie wchodząc na fejsbuka, nie odbierając telefonów od przyjaciół, słuchając wyłącznie smutnej muzyki. Inną opcją jest skromniejsze świętowanie – jednak wstać, zjeść na śniadanie „blueberry muffin”, a w drodze do pracy polepszyć sobie nastrój, słuchając na przykład nagrań mistrza gitary bluesowej, Joe’go Bonamassy. W obu przypadkach nie należy sprawdzać stanu swojego konta w banku!

O komentarz na temat naszego styczniowego samopoczucia zapytałam psycholożkę i terapeutkę z Bydgoszczy, Martę Żyłę:
- Pacjenci są w różnych nastrojach – od refleksji nad upływającym czasem, uczuciem straty, po nadzieję na nowe, na zmianę. Co do chandry, to najlepiej jej nie dopuszczać do swojego umysłu, akceptować „tu i teraz”; cieszyć się z codzienności, afirmować ją, wyszukiwać pozytywy. Chociaż są tacy, którzy lubią jesienno-zimowy „niż” – popławić się w nim trochę w towarzystwie kocyka, winka, herbaty, słodkości i książki. Na poprawę samopoczucia można popijać napar z dziurawca, który wpływa na regulację poziomu serotoniny w ogranizmie. I oczywiście przyjmować witaminę D3 w dawkach nawet do 4000 j.m./dobę.

Zuzanna Muszyńska


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama