Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Manchester City pokonał w hicie 21. kolejki Premier League Liverpool 2:1

Dla "The Reds" była to pierwsza porażka w tym sezonie ligi angielskiej. "The Citizens" tracą do podopiecznych Jurgena Kloppa już tylko cztery punkty.

Bez wątpienia był to mecz z gatunku "o sześć punktów". Liverpool w razie zwycięstwa uciekłby Manchesterowi City na dziesięć punktów. "The Citizens" jeśli zgarnęliby trzy oczka mieliby zaledwie cztery straty do lidera i zapewne swego rodzaju przewagę psychologiczną. W pierwszym meczu obu ekip w tym sezonie padł bezbramkowy remis. Taki rezultat zapewne bardziej odpowiadałby "The Reds". Trzy wcześniejsze spotkania tych drużyn padały łupem ekipy z Anfield.

Przed czwartkowym wieczorem obaj szkoleniowcy obsypywali się komplementami. Pep Guardiola twierdził, że Liverpool jest obecnie najlepszą drużyną na świecie. Klopp odpowiadał, iż to miano należy się Manchesterowi City. Dotychczas ci trenerzy mierzyli się ze sobą 15 razy. Ośmiokrotnie wygrywał Niemiec, w pięciu meczach lepszy był Hiszpan, a dwa spotkania kończyły się remisami.

Pewniej w mecz wszedł Manchester City, który starał się usiąść na rywalu. Liverpool nieco skrępowany, nie potrafił dłużej utrzymać się przy piłce. Ekipa Guardioli starała się stłamsić przeciwników ciągłą presją, czyli ich własną bronią. Pierwsze minuty nie przyniosły wielu ciekawych akcji, zespoły były bardzo skoncentrowane i czujne w defensywie. Ogromną różnicę robił w środku pola Fernandinho. Brak Brazylijczyka był bardzo widoczny w przegranych spotkaniach z Leicester oraz Crystal Palace. Tym razem piłkarz City dzielił i rządził w drugiej linii.

Pierwsza kapitalna okazja przyszła w 18. minucie. Zaczęło się od genialnej klepki piłkarzy z Liverpoolu, Mohamed Salah wypuścił następnie Sadio Mane, a ten w sytuacji sam na sam z Edersonem trafił w słupek. Do odbitej piłki dopadł John Stones i przy próbie wybicia piłki nabił własnego golkipera. Szybko się jednak zrehabilitował i uratował futbolówkę na linii bramkowej. Cud uratował gospodarzy.

Liverpool z reguły gasił zapędy Manchesteru City, ciekawie wyglądała rywalizacja Andrew Robertsona i Raheema Sterlinga. Szkot przez całą pierwszą połowę dobrze radził sobie z Anglikiem. W końcu mistrzowie Anglii dopięli swego. Na pięć minut przed przerwą Sergio Aguero oderwał się od Dejana Lovrena i uderzeniem z ostrego kąta pokonał Alissona. Do przerwy "The Citizens" prowadzili 1:0.

Pierwsze minuty drugiej części meczu również należały do gospodarzy. Z czasem jednak to Liverpool zaczął przeważać. W 64. minucie "The Reds" przeprowadzili świetną, bardzo długą i kombinacyjną akcję. Trent Alexander-Arnold piękną wrzutką obsłużył Robertsona, ten zgrał do Roberto Firmino, a Brazylijczyk "szczupakiem" wpakował piłkę do siatki.

Po ośmiu minutach City wyprowadziło genialną kontrę, po której Leroy Sane wyprowadził mistrzów Anglii na ponowne prowadzenie. Asystował mu Sterling. Na dziesięć minut przed końcem marzenia liverpoolczyków o dobrym rezultacie mógł zniszczyć Aguero, ale świetną interwencją popisał się Alisson. Po chwili blisko doprowadzenia do remisu był Mohamed Salah. Zapowiadała się końcówka pełna emocji. 

W ostatnich minutach szanse na podwyższenie wyniku mieli Bernardo Silva oraz Sterling. Skuteczność nie była jednak tego dnia ich mocną stroną. Mimo gorącej końcówki więcej bramek nie oglądaliśmy. Manchester City po genialnym spotkaniu wygrał z Liverpoolem 2:1 i traci do lidera tylko cztery punkty. 

 

Manchester City - Liverpool 2:1 (1:0)

Bramki: Aguero 40, Sane 72 - Firmino 64

Manchester City: Ederson - Danilo, Stones, Kompany (Otamendi 88'), Laporte (Walker 86') - D. Silva (Guendogan 65'), Fernandinho, B. Silva - Sterling, Aguero, Sane

Liverpool: Alisson - Alexander-Arnold, Lovren, Van Dijk, Robertson - Wijnaldum (Sturridge 86'), Henderson, Milner (Fabinho 57') - Salah, Firmino, Mane (Shaqiri 77')

Żółte kartki: Kompany, Laporte, B. Silva, Ederson - Lovren, Wijnaldum


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama