Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Z odrobiną uporu da się znaleźć czas na marzenia

– Odwiedzając biedniejsze kraje, gdzie na ulicach spotyka się dzieci pucujące buty, gdzie w prysznicu brak jest ciepłej wody, a w mieszkaniach wiszą „gołe” żarówki, zaczyna się doceniać to co się ma – mówią Natalia Nowak i Dominik Walicki, podróżnicy z Bristolu, którzy właśnie wrócili z wyprawy do Ameryki Południowej, a już niebawem wyjadą poznawać Azję.
Z odrobiną uporu da się znaleźć czas na marzenia

Przed kilkoma dniami wróciliście z długiej wyprawy po Ameryce Południowej. Jak zrodził się pomysł waszego projektu Bo Chcieć To Móc?

Natalia Nowak: Wszystko zaczęło się od książki pana Olka Doby – ten pan, co po trzykroć samotnie przepłynął Atlantyk 7-metrowym kajakiem! Na oceanie nie ma ciszy, w której pan Olek wspomina o Kolosach – czyli największym festiwalu podróżniczym na skalę Europy. Festiwal odbywa się co roku w marcu w Gdyni. Kilka miesięcy później, z niedowierzaniem wsłuchiwaliśmy się w historie zwykłych ludzi, którzy postanowili rzucić się w pogoń za marzeniami, nie bacząc na karierę, kredyt czy to, co powiedzą inni. Wyszliśmy tak nabuzowani pozytywną energią, że i u nas zaczęła kiełkować myśl o wyjeździe… Na początku mieliśmy obawy: oboje jesteśmy po 30-stce, więc czas myśleć o zakładaniu rodziny, a nie o wojażach. Oboje mieliśmy ciepłe posadki – Dominik jako menadżer zmiany, ja jako menadżer projektów. Mamy 2 koty i kredyt na dom… Ale pomyśleliśmy, że chcieć to móc i 18 m-cy później wyruszyliśmy w naszą własną podróż… I była to najlepsza decyzja w naszym życiu!

 

Czy szykując się do tej wyprawy wzorowaliście się na kimś, czy korzystaliście z doświadczeń innych osób?

Dominik Walicki: Przygotowania do całej wyprawy trwały kilka miesięcy. Mieliśmy ogromną listę rzeczy, które musieliśmy zorganizować, a planowanie i zdobywanie wiedzy wypełniało każdą wolną chwilę między obowiązkami i pracą. Jesteśmy nawet dumni, z tego, że udało nam się to poskładać w całość. Obejrzeliśmy kilka vlogów o sposobach pakowania, a i tak zabraliśmy za dużo! Czytaliśmy blogi z Ameryki Południowej, a na mapie Google’a wbijaliśmy pinezki w miejsca, które chcieliśmy zobaczyć. Poszło zaskakująco łatwo, choć nie obyło się bez stresu i pochłonęło sporo czasu!

 

Dlaczego wybraliście akurat Amerykę Południową?

D: Naszym pierwotnym celem była Azja. Jednak nasi znajomi, Marta i Łukasz z bloga „Świat z bliska” opowiedzieli nam o swojej wyprawie po Ameryce Południowej i bardzo nas zainspirowali! Nagle wszystkie stereotypy, które siedziały w naszych głowach, nie miały sensu. Całą historię zakończyli zdaniem, że jest szansa zobaczyć wieloryby i że w czasie, na który planujemy początek wyprawy, tam będzie wiosna i lato. Chyba wtedy podświadomie uznaliśmy, że to jest kierunek dla nas.

 

Jak przebiegała wasza wyprawa po tym kontynencie?

N: Geograficznie za cel wyprawy obraliśmy przemierzenie Ameryki Południowej od środka ziemi po umowny jej koniec. Zaczęliśmy więc w stolicy Ekwadoru – Quito. I przez 138 dni, pokonując ponad 15 tys. km, zwiedzaliśmy zakątki Ekwadoru, Peru, Boliwii, Chile i Argentyny, by dotrzeć do Ushuaia – niewielkiego miasteczka na końcu świata… Głównie przemieszczaliśmy się autobusami z najdłuższą przeprawą trwającą ponad 50 godzin, zdarzał się też stop – najkrótszy na 700 m!

 

Na przestrzeni czterech i pół miesiąca z pewnością wiele się działo. Co szczególnie zostanie w waszej pamięci z tej wyprawy?

D: Miejsc do polecania jest mnóstwo i moglibyśmy o nich opowiadać godzinami – wiele z nich możecie obejrzeć na naszym YouTube-owym kanale Bo Chcieć To Móc. Anegdoty, które chętnie opowiadamy, to na przykład historia, gdy maszerowaliśmy już 27 kilometr przez dżunglę, drugi dzień z rzędu, kończyły nam się zapasy wody i jedzenia, a na dodatek zapadał zmrok. Byliśmy wykończeni, a do najbliższego oficjalnego pola namiotowego były ze 3 h, idąc pod górę. Nagle spotkaliśmy małą dziewczynkę, zbiegającą z góry w zielonych japonkach i z wielkim uśmiechem. Była niczym anioł, który przekazał nam wspaniałą nowinę: „Za 10 minut dotrzecie do mojego domu, a tam moja mama was ugości”. Tak też się stało – Maria, mama naszego aniołka, bezinteresownie pozwoliła nam się u siebie rozbić i ugościła jak swoich. Mieliśmy też kilka innych niesamowitych historii jak spanie w jaskini na środku solnej pustyni, gdzie jakiś gryzoń prawie przyprawił nas o zawał serca w środku nocy, wizyta w ekwadorskiej szkole średniej, gdzie przez jeden dzień uczyliśmy angielskiego, zjazd na plastikowym jabłuszku z czynnego wulkanu Villarica, czy świętowanie nowego roku po chilijsku – przy baranie z rusztu!

 

Spotkaliście w trakcie wyprawy innych naszych rodaków?

D: Tak, w sumie około 10 osób. Z kilkoma nadal mamy kontakt i spotkaliśmy się w późniejszych etapach podróży. Wspaniale było posłuchać ich historii, na przykład o tym jak można podróżować za 15 złotych dziennie!

 

Czym tak właściwie jest wasz projekt „Światu na głowie” i czy przygotowujecie już kolejne jego edycje?

N: „Światu na głowie” to taki nasz przewrotny sposób by inspirować, udowadniając, że nie trzeba przez całe życie podążać za utartym schematem, a z odrobiną uporu da się znaleźć czas na marzenia. Ja byłam karierowiczką, zasypiającą w kinie i przy książce i coraz częściej czułam zwyczajny brak satysfakcji. Dominik, kiedy się poznaliśmy, miał dwie prace. Kolosy otworzyły nam oczy, a poprzez nasz projekt teraz to my chcemy inspirować innych do zatrzymania się na chwilę, pomyślenia o tym co jest naprawdę ważne i do rzucenia się w pogoń za marzeniami! Pamiętajcie, że najtrudniejszy jest pierwszy krok – potem jest już z górki! I tak będzie kolejny etap – Światu na głowie – Kierunek Azja… ruszamy już w kwietniu! Ale już teraz zapraszam na YouTube’a i Instagrama, by za nami podążać!

 

Patrząc z perspektywy czasu – na co należy zwracać szczególną uwagę, przygotowując się do tak długich wypraw?

D: Bardzo rekomendujemy wykupienie ubezpieczenia medycznego i wcześniejsze zaplanowanie szczepień. A także wyrobienie karty walutowej, by mniej tracić na przewalutowaniu.

Warto też zrobić wywiad cenowy, np. wejściówki na atrakcyjne wydarzenia i ich wcześniejszą rezerwację, jeśli np. wybieramy się na Machu Picchu w gorącym sezonie. Czy np. dostępność do produktów, które planujemy zabrać, ponieważ często to samo można kupić za tę samą cenę na miejscu, a szkoda dźwigać zbędne gramy.

 

Zatem czym dla was jest możliwość podróżowania, poznawania nowych krajów i kultur?

N: Niesamowitym wachlarzem doświadczeń i emocji… Odwiedzając biedniejsze kraje, gdzie na ulicach spotyka się dzieci pucujące buty, gdzie w prysznicu brak jest ciepłej wody, a w mieszkaniach wiszą „gołe” żarówki, zaczyna się doceniać to co się ma. Targanie na plecach prawie 20 kg uczy, po pierwsze wybiórczości; po drugie, że do szczęścia naprawdę nie potrzeba 20 par butów i kolejnych tylu bluzek, spodni, koszulek... Jedzenie z lokalsami dwudaniowego obiadu za 4 zł wywołuje uśmiech i zadumę. A przebudzenie się w namiocie, bez zasięgu w telefonie, za to z zapierającym dech w piersiach widokiem na poszarpane szczyty… jest zwyczajnie bezcenne.

 

Gdzie można znaleźć wasze dotychczasowe relacje i gdzie śledzić dalsze poczynania?

N: Najbardziej zachęcamy do odwiedzin naszego kanału YouTube – Bo Chcieć To Móc. Nowe odcinki pojawiają się co piątek o 17.00 GMT, w sam raz na dobry początek weekendu! Do tego zapraszamy też na @BoChciecToMoc na Instagramie, gdzie wrzucamy zdjęcia z naszymi ulubionymi anegdotami z podróży. Oraz InstaStories, w których można podejrzeć nasze codzienne życiowe perypetie. A tych już wkrótce będzie całkiem sporo, bo niebawem lecimy do Japonii!

 

Więcej informacji tu:

YouTube: https://www.youtube.com/bochciectomoc

Instagram: https://www.instagram.com/bochciectomoc/

FB: https://www.facebook.com/bochciectomoc/

Blog: http://www.bochciectomoc.pl/

 

Rozmawiał: DARIUSZ A. ZELLER



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama