Polak feralnego dnia pracował w Fishmongers Hall, gdzie odbywała się konferencja dotycząca uniwersyteckiego projektu „Learning Together”, brały w niej udział obie ofiary Khana, skala tragedii mogła być znacznie większa gdyby nie, między innymi, Pan Łukasz. Stacji udało się porozmawiać z dyrektorem Fishmongers Hall, Toby'm Williamsonem, który przyznał: „Łukasza nie zobaczycie, jest zbyt nieśmiały”, opowiedział jednak o jego niezwykłym wyczynie.
„Łukasz mył szklanki w piwnicy gdy usłyszał krzyki. Jest przeszkolony w zakresie pierwszej pomocy, więc najwyraźniej uznał, że trzeba kogoś ratować, poszedł więc na górę. Wtedy zobaczył terrorystę wymachującego dwoma nożami, na podłodze leżały ofiary a wokół nich stali ludzie i krzyczeli”, mówił Williamson. Pan Łukasz bez zastanowienia zdjął ze ściany kieł narwala i atakował napastnika, po chwili został sam na sam z Khanem.
„Kupił innym czas na ucieczkę. Nie przestał jednak, dźgał terrorystę, między innymi w klatkę piersiową. Łukasz sam został zaatakowany, był ciężko ranny - ma pięć ran na ramieniu, ale walczył nadal, przeganiał 28-latka. Wtedy dołączyło do niego kilka osób, Khan był już we foyer, dobiegł do drzwi i zaczął uciekać. Łukasz, choć bardzo bolało go lewe ramię, biegł za nim aż na most”, dodał. Finał historii jest już wszystkim doskonale znany.
W poniedziałek London Bridge został ponownie otwarty w obu kierunkach, chociaż ruch na północ, odbywa się jednym pasem z powodu toczącego się śledztwa. Okolica jest monitorowana przez dodatkowe patrole policji.
Przed wejściem do stacji London Bridge pojawiło się kilka tablic z napisami: „Razem powstaniemy. Atak na każdego z nas jest atakiem na nas wszystkich”. „Hejterzy nie są mile widziani. Jesteśmy Londynem i nie upadniemy”.
Napisz komentarz
Komentarze