Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Trzeba być pewnym swoich umiejętności

Jeśli serce cię ciągnie do kraju to moim zdaniem, warto dać mu szansę. Ale nie paląc za sobą mostów i nie liczyć na to, że będzie łatwo. Nas powrót kosztował ogrom stresu, jednak – odpukać – na razie myślimy, że było warto – mówią Natalia Nowak i Dominik Walicki w rozmowie z Dariuszem A. Zellerem.
Trzeba być pewnym swoich umiejętności

Autor: Fot. Arch. Bo Chcieć To Móc

Jak długo mieszkaliście w UK?

Dominik: Natalia, można by powiedzieć, należy do członków jednej z pierwszych fal wyjazdów, gdyż mieszkała tam ponad 14 lat. Ja nieco mniej – prawie 10 lat. Poznaliśmy się przez internetowy portal randkowy. Ona z Barnsley, ja z Bristolu. Każde spotkanie w weekend wiązało się z pokonaniem dystansu 350 mil w obie strony. Z początku sami nie wierzyliśmy, że takie jeżdżenie ma sens. A jednak dziś już jesteśmy po zaręczynach.

 

Czym zajmowaliście się na Wyspach?

Natalia: Na samym początku, jeszcze na studiach, pracowałam jako admin clerk w magazynie. Potem przez kilka lat w rekrutacji, ale, że od zawsze ciągnęło mnie do informatyki, poszłam w kierunku zarządzania projektami w IT. I tak mi zostało do dziś. Dominik natomiast pierwsze 3 lata spędził pracując w magazynach i fabrykach w okolicach Gloucester. A i epizod na wysypisku śmieci się przewinął. Kolejne 6 lat w firmie Roper Rhodes, gdzie od pracownika magazynu z agencji doszedł do kierownika zmiany liczącej nawet 60 pracowników.

 

Jak doszło do tego, że postanowiliście razem jeździć po świecie?

Dominik: Ja zwiedzałem głównie Wyspy. Dziś mogę pochwalić się listą ponad 150 miejsc w jakich byłem. Natalia kręciła się trochę po Europie. Wszystko ruszyło od kiedy się poznaliśmy. Najpierw wspólne weekendy, potem Włochy, Hiszpania, aż nastąpił ten wielki przełom i zdecydowaliśmy się rzucić wszystko. Gdyńskie Kolosy (2017), czyli ogólnopolski zjazd m.in. podróżników, to było wydarzenie, które dało nam do zrozumienia, że zwykła Nowak i przeciętny Walicki też mogą wyruszyć w podróż.

 

Jak wyglądała wasza ostatnia, jak dotychczas, podróż?

Natalia: Nasza podróż łącznie, nie licząc przerwy w Polsce, trwała 310 dni. W pierwszym etapie (wrzesień 2018 luty 2019) przejechaliśmy Amerykę Południową od stolicy Ekwadoru Quito przez Peru, Boliwię, Chile, aż do miasta na końcu świata Ushuaia w Argentynie. Stamtąd pozostało nam wyruszyć do Buenos Aires skąd mieliśmy lot do Londynu. To była już połowa lutego. Do początku kwietnia cieszyliśmy się rodziną oraz przygotowywaliśmy się na drugi etap, który startował w Japonii. Z kraju kwitnącej wiśni, który mieliśmy okazję zobaczyć niestety tylko dzięki bardzo szybko zmieniającemu się klimatowi, ruszyliśmy dalej przez Koreę Południową, Chiny, Tajwan, Singapur, Malezję, Tajlandię do Kambodży. Tego ostatniego kraju nie mieliśmy początkowo w planach, ale odezwał się do nas słuchacz PRL-u Piotr Oller, weteran Misji Stabilizacyjnej UNTAC w Kambodży. Pan Piotr napisał do nas opowiadając o szkole języka angielskiego, organizowanej m.in. przy pomocy jego i innych weteranów, jak i kilkoro innych Polaków. Więc nie mogliśmy nie pojechać. Wracając jednak do trasy przebyliśmy około 30 tys. kilometrów drogą lądową mając tylko to, co zmieściło się do plecaków. Spaliśmy w przeróżnych miejscach: w 100-letnim japońskim domu, na podłodze u polskiego studenta, pod namiotem w pustynnej jaskini, w kapsule wiszącej przy pionowej ścianie, u lokalsów dzięki Couchsurfingowi i oczywiście w hostelach różnej maści. Poznaliśmy dziesiątki ludzi, a niektórzy zostali naszymi dobrymi przyjaciółmi, jedliśmy wszystko i wszędzie, aby jak najlepiej poznać kulturę każdego z 13 odwiedzonych państw.

 

Dlaczego zdecydowaliście się na powrót z Wielkiej Brytanii do Polski?

Dominik: Brexit nie wpłynął na naszą decyzję. Do tej decyzji dojrzewaliśmy już od jakiegoś czasu, a najważniejszym czynnikiem było to, że nasi rodzicie nie będą już młodsi. Chcemy im wynagrodzić te kilkanaście lat tęsknoty i spędzić wspólnie więcej czasu. Dla mnie jest to też świetna możliwość rozwoju kariery w branży, do której pasję odkryłem podczas podróży – w post produkcji filmowej. Podjęcie decyzji nie było łatwe, ale postanowiliśmy, że powrót z podróży to idealny moment, by spróbować. Ale to nie znaczy, że pewnego dnia nie wrócimy na Wsypy lub nie wybierzemy innego państwa do życia. Natalia kiedyś wspominała o Danii, innego razu o Singapurze, a ja chciałbym pomieszkać w Tokio. Kto wie, może kiedyś!

 

Czym zajmujecie się obecnie?

Natalia: Ja, po 2 miesiącach poszukiwań i sporej dozie związanego z tym stresu, zaczęłam pracę na bardzo ciekawym stanowisku zostałam szefową zespołu, wdrażającego rozwiązania IT dla klientów, tak samo jak wcześniej w branży logistycznej, jednak tym razem mam dość szeroki rewir bo 5 krajów Europy Północno-Wschodniej. Dominik pracuje nad rozkręceniem swojej firmy filmowo-montażowej. Aktualnie stara się o dofinansowanie, a w międzyczasie realizuje pierwsze projekty filmowe niezwiązane z naszym kanałem YouTubie przewinął się już film weselny, ale i profesjonalny dokument, który stworzył we współpracy z doświadczonym scenarzystą. Niedawno też postanowiliśmy przenieść się do Warszawy. Także nie próżnujemy!

 

Jak postrzegacie obecnie rynek pracy w Polsce?

Dominik: Wyjechałem do Anglii z mentalnością i nastawieniem na przetrwanie od pierwszego do pierwszego. Z tym samym nastawieniem wracałem do Polski. Jednak rynek pracy wydaje się być dużo bardziej bogaty i szeroki, niż się tego spodziewałem. Dziś uważam, że znalezienie pracy to nie problem. Kwestia tego, co chce się robić i czy ma się umiejętności.

Natalia: Myślę, że Dominik ma rację, choć trzeba się liczyć z tym, że podobnie jak w Anglii, na to żeby potencjalny pracodawca czy rekruter się odezwał, trzeba czasu. U mnie na kilkadziesiąt wysłanych aplikacji otrzymałam raptem garść odpowiedzi. Niektóre z bardzo dużym opóźnieniem. Wiele z nich od rekruterów z agencji, którzy zbierali dane, bo może niebawem pojawi się odpowiednie stanowisko. Barierą dla mnie były stawki wynagrodzeń przy ogłoszeniach brak jest widełek, a informacje dostępne w internecie są bardzo rozbieżne. Nie znając więc tutejszych realiów, trudno mi się było określić. A musiałam coś zaznaczać.

 

Czy dostrzegacie, choćby wśród znajomych, większą wolę decyzji dotyczącą powrotu do Polski?

Natalia: Zdecydowanie tak. Zaskakująco dużo osób wśród naszych znajomych chce wrócić do Polski lub zmienić kraj. Już kilka osób zjechało, a kolejne deklarują, że jak tylko zbiorą pieniądze, to też wyjadą.

 

Jesteście akurat w Warszawie, ale czy tam np. rynek pracy jest bardziej otwarty na powracających do kraju niedawnych jeszcze emigrantów?

Dominik: Tak naprawdę jeśli posiada się kwalifikacje, to nie musi to być Warszawa. Zauważyliśmy, że w każdym większym mieście organizowanych jest sporo targów pracy. Są ogólne, są też branżowe, np. dla IT. Mam też wrażenie, że rynek pracy w Polsce szuka pracowników, a nie pracodawców.

Natalia: Trudno jest ocenić czy pracodawcy w inny sposób postrzegają osoby powracające w stosunku do rodaków, którzy są na miejscu od lat. Choć z mojego limitowanego doświadczenia wnioskuję, że wzbudza to na pewno ciekawość – szczególnie jeśli wracamy po tak wielu latach. A wracający z konkretnym doświadczeniem i z dobrym angielskim, na pewno będą mieli ułatwione zadanie.

 

Patrząc z perspektywy waszej decyzji o powrocie – czy w obecnej chwili polecalibyście to także innym?

Dominik: Myślę, że trzeba spełnić kilka warunków, jeśli decydujemy się na powrót. Przede wszystkim trzeba być pewnym swoich umiejętności. Jeśli brak nam konkretnego doświadczenia, warto zainwestować w siebie w kursy i szkolenia. Przecież nikt nie chce wracać, by mieć gorsze warunki pracy. W Polsce jest zdecydowanie lepiej niż było dekadę temu, jednak nadal nie jest tak jak powinno być. Polska to drogi kraj do życia z wątpliwą sytuacją polityczną i przy podejmowaniu decyzji związanej z powrotem warto przemyśleć wszystkie za oraz przeciw zanim się spakujemy. A w miarę możliwości, zacząć szukać pracy przed podjęciem finalnej decyzji. Bo, na przykładzie Natalii, procesy rekrutacyjne potrafią się ciągnąć tygodniami.

Natalia: Mimo że wynagrodzenie to nie wszystko, warto też wyliczyć minimum za jakie chcemy podjąć pracę. I zorientować się w kosztach życia w Polsce. Ja, mimo niejako wansu, zarabiam sporo mniej niż w Anglii. Jednak wiem, że jak na warunki polskie, zarabiam całkiem nieźle. Patrząc po znajomych, którzy wrócili, nie ma pośród nich osób, które żałowałyby decyzji. Ale wszyscy zgodnie twierdzą, że finansowo jest po prostu dużo trudniej. Osobom szukającym specjalistycznego zatrudnienia, tudzież stanowisk kierowniczych, powiedziałabym, że różnice między stawkami w Warszawie a innymi miastami wydają się być spore, więc rejon stolicy zapewni najmniejszy szok dochodowy. Choć, są firmy, które uwzględniają możliwość pracy zdalnej. Kolejnym pozytywem jest to, że 3 miesięczny okres wypowiedzenia jest praktycznie normą, więc jeśli ktoś zdecyduje się szukać nadal pracując w Anglii, będzie miał sporo czasu, na ewentualną przeprowadzkę. Podsumowując, jeśli serce cię ciągnie do kraju to moim zdaniem, warto dać mu szansę. Ale nie paląc za sobą mostów i nie liczyć na to, że będzie łatwo. Nas powrót kosztował ogrom stresu, jednak – odpukać na razie myślimy, że było warto.

Bo Chcieć To Móc https://www.youtube.com/bochciectomoc


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama