"Z tego, co widziałem, choć niektóre zdjęcia pokazują coś przeciwnego, ludzie w bardzo dużej mierze zachowywali się odpowiedzialnie. Ogólnie rzecz biorąc, jestem zadowolony z tego, co stało się wczoraj. Naprawdę dobrze było widzieć ludzi na zewnątrz - w dużej mierze zachowujących dystans społeczny" - mówił Hancock w stacji Sky News.
W podobnym tonie wypowiedział się w BBC Simon Stevens, szef angielskiego oddziału publicznej brytyjskiej służby zdrowia NHS. "Dobrze, że nie widzieliśmy wczorajszej nocy takich scen, jakich ludzie się obawiali. Niemądra mała mniejszość, ale rozsądna większość - myślę, że to jest obraz z całego kraju, i niech to trwa" - mówił.
Puby - zamknięte od 15 tygodni z powodu epidemii koronawirusa - mogły w Anglii wznowić działalność w sobotę rano. Wbrew temu, czego można było się spodziewać, wiele z nich, przynajmniej w centrum Londynu, nie skorzystało z takiej możliwości i wstrzymało się z otwarciem co najmniej do poniedziałku. Część innych przez pierwszy weekend przyjmowała tylko tych klientów, którzy wcześniej zrobili rezerwację przez telefon lub internet.
Coronavirus? Pandemic?Where? Social distancing?Nope.All back to how it used to be. This is a pub in London today.Sadly it’ll be the #Police & #NHS who will have to deal with a second spike if this is how people behave. #Pub #London #PubsReopening #coronavirus pic.twitter.com/qWu5OU7Z3V
— Diary Of An OTD Girl (@DiaryOtdGirl) July 4, 2020
Z drugiej strony, w wielu miejscach znanych z życia nocnego, takich jak londyńskie Soho czy Shoreditch, do późnych godzin w nocy z soboty na niedzielę w pubach, barach i na ulicach były tłumy ludzi, którzy nie zawsze zachowywali zalecany dystans - i to mimo, że został on zmniejszony z dwóch metrów do jednego. Londyńska policja metropolitalna poinformowała, że w odpowiedzi na sugestie funkcjonariuszy pewna niewielka liczba lokali zamknęła się wcześniej ze względu na nadmierny tłok, ale ogólnie w stolicy nie było poważniejszych incydentów.
John Apter, szef Federacji Policji Anglii i Walii, mówił w niedzielę, że podczas służby minionej nocy w Southampton na południu Anglii miał do czynienia z "nagimi mężczyznami, radosnymi pijakami, wściekłymi pijakami, bójkami i jeszcze większą liczbą wściekłych pijaków". "Jest krystalicznie jasne, że pijani ludzie nie mogą i nie będą zachowywać dystansu społecznego. To była pracowita noc, ale zmiana sobie poradziła. Wiem, że na innych obszarach były przypadki napaści na funkcjonariuszy" - mówił.
Jednak zarówno on, jak i przedstawiciele innych sił policyjnych w Anglii mówili, że ogólnie - biorąc pod uwagę, że po 15 tygodniach ludzie byli bardzo spragnieni nocnego życia - miniona noc przypominała raczej zwykły sobotni wieczór niż noc sylwestrową.
Scenes in London ?♂️
— Conor Survia (@ConorSurvia) July 4, 2020
Should not have opened pubs this early in England. So much thanks to the scientists and politicians for not letting this happen in Scotland!#coronavirus #PubsOpening #COVIDIOTS pic.twitter.com/JBAFGulX7V
Oprócz zachowywania dystansu pewną kwestią pozostaje także przestrzeganie niektórych wytycznych mających zapewnić bezpieczeństwo. W pubach faktycznie nie ma zamawiania ani siedzenia przy barze, a jedynie przy stolikach, wprowadzono ruch jednokierunkowy, a przy wejściach zapewniono środki do dezynfekcji rąk. Jednak zalecenie, by wszyscy klienci zostawiali nazwisko i numer telefonu, by w razie, gdyby ktoś miał koronawirusa, można było namierzyć osoby będące w pobliżu, wydaje się fikcją. Tylko w jednym z trzech odwiedzonych przez PAP lokali obsługa poprosiła, by zarejestrować się na stronie internetowej, przy czym tego, czy zostało to zrobione, już nie sprawdzono.
Napisz komentarz
Komentarze