Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Napisanie piosenki jest jak rozmowa z najlepszym przyjacielem!

Z Niką Boon, wokalistką i dziennikarką Radia PRL, która 13 listopada wystąpi ze swoim zespołem jako support przed koncertem Kombii, rozmawia Marcin Wolniak.
  • Źródło: Tygodnik Cooltura
Napisanie piosenki jest jak rozmowa z najlepszym przyjacielem!

Autor: Fot. Shaheen Razzaq

Marcin Wolniak: Zaśpiewasz w O2 Shepherd's Bush Empire już 18 września jako support przed Kombii. Co przygotowujesz na ten koncert? To będą twoje autorskie piosenki, czy też covery wielkich przebojów?

Nika Boon: To będą moje autorskie piosenki, ale będą też dwa covery. Zrobiłam nawet specjalną audycję, podczas której zapytałam słuchaczy, jaki cover chcieliby usłyszeć w moim wykonaniu. Tak, żeby zaśpiewali razem ze mną. Wyszło na to, że razem z moim zespołem zagram hit „Forever young” Alphaville w naszej rockowej wersji oraz „Chcemy być sobą” Perfectu. To są symboliczne i ponadczasowe piosenki. Będziemy śpiewać razem!

Powiedz coś więcej o swoim zespole, o muzykach, z którymi wystąpisz na koncercie w O2.

Jest to międzynarodowy zespół. Nazywam go żartobliwie „The International Band of Mystery”; są w nim Anglicy, ludzie z Węgier i Włoch, wszyscy są świetnymi muzykami, którzy potrafią zagrać rockowo. Największą przyjemność sprawia mi praca z doświadczonymi muzykami, bo dzięki nim rozwijam swoje umiejętności, tak jak to było przy współpracy studyjnej z muzykami z Kasabian czy Massive Attack. Zagramy głównie piosenki mojego autorstwa. Niektóre są z albumu „Rebel”, który został wydany w 2017 roku przez Agencję Muzyczną Polskiego Radia. To zresztą jest jedyny album, który wydałam po polsku, reszta albumów była anglojęzyczna. Będą też jednak zupełnie nowe piosenki, napisane całkiem niedawno.

Chciałem wrócić na moment do „Szansy na sukces”, do tego kultowego programu telewizyjnego. Bodajże pierwszego talent-show w Polsce. Ty jesteś pierwszą, historyczną zwyciężczynią odcinka „Szansy na sukces” z Marylą Rodowicz. Zaśpiewałaś wówczas „Rozmowę przez ocean”. Jak po latach wspominasz ten program i czy mogłaś przypuszczać, że będzie aż tak popularny?

Nie. Nie wiedzieliśmy nawet, co to będzie za program. Było po prostu ogłoszenie w telewizji, że jeśli lubisz śpiewać, to przyjedź się zaprezentować. Nawet nie używano jeszcze wtedy w Polsce angielskiego słowa casting. Pojechałam więc do Warszawy z moim kolegą z Gdańska, Piotrem Pawłowskim „Pawłoszczem", z gitarami akustycznymi. Zaśpiewałam tam piosenkę naszego autorstwa. Później okazało się, że ten pierwszy odcinek będzie z Marylą Rodowicz i to będą jej piosenki. Nie przedstawiono mi wówczas żadnej listy utworów. Informacja była taka, że będzie to coś z repertuaru Maryli, a ona już wtedy nagrała pewnie z 30 albumów. Nie było wówczas YouTube’a, więc trzeba było jakoś te albumy zdobyć. Słuchałam wtedy na przykład The Cure czy Nirvany i powiem szczerze, że nie posiadałam żadnego albumu Maryli Rodowicz. Miałam takie poczucie, że jeżeli przyjdzie mi zaśpiewać „Remedium” to ok, ale jeśli będzie to jakakolwiek inna piosenka, to leżę... Człowiek był młody i odważny. Podczas nagrania, już pod koniec piosenki, zaczęłam się nawet kłócić z Wojciechem Mannem, ponieważ tekst utworu za późno się wyświetlał na ekranie. Dla produkcji to też był pierwszy program i oni dopiero się tego wszystkiego uczyli. Po występie byłam zdewastowana, miałam poczucie, że to była straszna siara i że położyłam tę piosenkę. W dodatku w tamtych czasach byłam częścią sceny punkrockowej i Maryla nie była zbytnio cool dla punk-rockersów. Stwierdziłam, że nie będę nawet nikomu mówić, że wzięłam udział w takim programie. Następnego ranka poszłam do sklepu po bułki i sklepowa wręcz zachwycała się moim występem, dlatego stwierdziłam, że może nie było aż tak źle...

Później przez lata byłaś też pokazywana w czołówce, która rozpoczynała każdy, kolejny odcinek.

Tak, ta czołówka chyba była zrobiona właśnie z pierwszego odcinka. Generalnie, ten pierwszy odcinek był bardzo często powtarzany przez telewizję. Przez to, że był powtórzony także na TVP Polonia, znalazłam się później właśnie w Londynie. Jeden producent polskiego pochodzenia zobaczył to w telewizji i stwierdził, że podoba mu się mój głos i spróbuje coś z tym zrobić. W tamtych czasach, gdy ktoś zapraszał cię na nagrania do Londynu, to była propozycja nie do odrzucenia. Przyjechałam tu wówczas dwa, trzy razy i w końcu zdecydowałam się przenieść na rok. Jak widzisz, jestem w Londynie do dziś.

Czy uważasz, że „Szansa na sukces”, reaktywowana po latach, ma jeszcze sens i swoją siłę rażenia w erze internetu?

Na pewno ma dużo mniejszą siłę rażenia. Z pewnością jest też dużo hardcorowych fanów, którzy darzą ten program sympatią. Nie oglądałam wielu odcinków tej nowej „Szansy”, chociaż gdy wznowiono program to skontaktowano się ze mną i wzięłam udział w programie z Ryszardem Rynkowskim. Zaśpiewałam piosenkę „Wznieś serce”, to zresztą jest bardzo dobrze napisana piosenka. Czułam się jednak zupełnie inaczej, wrażenia były inne. Zmienił się też prowadzący, zmienił się producent, tam wszystko generalnie się zmieniło.

Jak sama powiedziałaś, po sukcesie w „Szansie na sukces” zdecydowałaś się wyjechać do Londynu. A czy próbowałaś wówczas robić też karierę na polskim rynku muzycznym? Czy jednak ten wyjazd do Londynu spowodował, że pewne drogi się dla ciebie zamknęły?

W Polsce  w tamtym czasie występ w takim programie nie wiązał się z żadnym kontraktem z wytwórnią czy promocją. Zmieniło się to po kolejnych odcinkach; pomyślano o innej, niż sama przyjemność śpiewania z gwiazdą programu, nagrodzie. Nie miałam wtedy żadnych innych propozycji. Jedyną była ta, którą dostałam z Londynu. Zresztą, gdy jest się młodym, to marzy się o takich miejscach jak Nowy Jork, Los Angeles, czy Londyn właśnie. To wszystko było trochę jak z hollywoodzkiego filmu.


Występ z Elektycznymi Gitarami Fot. Oskar Kutryb

Mieszkasz w Londynie od 26 lat. Co najbardziej kochasz w tym mieście? Czym cię najbardziej przyciąga? Z drugiej strony, czego ci najbardziej w Londynie brakuje?

Brakuje mi świeżego powietrza! Teraz mieszkam na obrzeżach Londynu, ale przez pierwsze lata mieszkałam w samym centrum miasta. Myślałam, że cały Londyn wygląda jak Soho. Miałam poczucie, że wszyscy mieszkają i żyją jak na Covent Garden, kiedy tam mieszkałam. Później się okazało, że każda dzielnica Londynu jest kompletnie inna. Początkowo miałam zamiar tu zostać na rok, dwa. Poznałam wielu niesamowitych ludzi i muzyków i to mnie zatrzymało tutaj. Teraz jest już chyba za późno, żeby wracać, gdy się tak głęboko weszło w to środowisko. Poza tym Polska się cały czas zmieniała. Po 26 latach stała się zupełnie innym krajem. Gdy wracam teraz do kraju 2-3 razy w roku, to czasem nie poznaję niektórych miejsc. Kocham Londyn także za to, że mogłam tu poznać np. Bjork, The Prodigy, Massive Attack, The Chemical Brothers, w czasach gdy byli u szczytu sławy. Ta cała scena muzyczna, kluby, wspólne tworzenie muzyki, przebywanie razem...

Czy obecnie bardziej ekscytuje cię wokalistyka, czy może jednak praca radiowca. Skąd pojawił się taki pomysł, żeby zostać dziennikarzem radiowym?

Powiem ci, że w czasie pandemii ta audycja mnie wręcz uratowała: tak psychologicznie, to był też rodzaj kontaktu z publicznością. W Radiu PRL na Facebooku często komunikujemy się ze słuchaczami w czasie trwania programu. Szczególnie pierwsze miesiące pandemii były totalnie izolujące. To bardzo dotknęło także środowisko muzyczne. Nie było jak i gdzie się spotkać. Radio jest też takim rodzajem kontaktu z muzyką. Można zagrać piosenkę, którą się lubi, a słuchacze z kolei proszą o te, które oni kochają. Tu wszystko kręci się wokół muzyki i tak poznajemy się nawzajem. Nie był to też mój pierwszy kontakt z dziennikarstwem, bo w późnych latach 90., jak ukończyłam studia medialne w Londynie, to pracowałam w MTV UK przy produkcji programów muzycznych, no i oczywiście już przedtem współpracowałam z radiem PRL, realizując raz w tygodniu dla nich wieczorny program „Gwiazdy Niki”, gdzie przeprowadzałam wywiady ze znanymi osobowościami.

Wiem, że przez lata swojej kariery udało ci się spotkać z wieloma gwiazdami świata muzyki, ale także świata kina. Które z tych spotkań zrobiło na tobie największe wrażenie i najbardziej zapadło ci w pamięć?

Właśnie tego najbardziej mi brakowało w pandemii. Tych wszystkich spotkań, koncertów, rozdań nagród, charity events. Tym żyłam i to nagle zniknęło. A to takie bardzo ekscytujące spotkania. Nie jest łatwo przecież spotkać znane osoby. Trzeba mieć kogoś znajomego albo po prostu być w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Kiedyś na rozdaniu nagród BAFTA siedziałam obok Paula McCartneya i on poczęstował mnie wegańskimi, ekologicznymi orzeszkami. Pomyślałam wtedy, że przecież to jest człowiek, na którym opiera się cała współczesna muzyka. To jest Beatles! I on siedzi i oferuje ci orzeszki. To było bardzo surrealistyczne. Zauważyłam też, że te osoby, które rzeczywiście zapracowały na swój sukces, są bardzo prawdziwe. Tacy ludzie jak Quincy Jones, Paul McCartney, Bono czy Sting. Oni też zdają sobie sprawę z tego, że mieli farta. Może mieli odpowiedniego menedżera albo czas był dobry na taką, a nie inną muzykę. Potrafią też teraz doceniać to, co mają.

Powiedz jeszcze, czy pracujesz obecnie nad jakąś nową muzyką? I jakie są twoje muzyczne marzenia, które chciałabyś jeszcze spełnić?

Ja zawsze pracuję nad nową muzyką. Pisanie piosenek pozwala mi poznać samą siebie. Poprzez muzykę przekazuję swoje emocje, to co czuję w danym momencie. Mam wrażenie, że na co dzień mało czasu poświęcamy swoim emocjom, uczuciom. Uczuciowość stała się w pewnym sensie luksusem, bo przecież trzeba przeć do przodu i pracować. Dlatego ludzie cały czas mają potrzebę słuchania muzyki. Zobacz, ile piosenek jest o miłości i o różnego rodzaju emocjach dobrych i złych. W piosenkach śpiewamy o takich rzeczach, o których wstydzimy się mówić. Gdybyś miał powiedzieć te słowa, które są w wielu utworach, to byś się spalił ze wstydu. W piosence natomiast można powiedzieć wszystko. Napisanie jej jest jak rozmowa z najlepszym przyjacielem.


Nika Boon www.nikaboon.com 
Facebook.com/NikaBoonOfficial 
Youtube: Gwiazdy Niki lub Nika Boon
Nika Boon na antenie radia PRL prowadzi audycje:
Hyde Park pon-pt 14:00-17:00
Boonbox – środy 21:00 


Marcin Wolniak – dziennikarz radiowy i prasowy, songwriter, na stałe współpracuje z Radiem PRL i tygodnikiem „Cooltura”, absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Opolskim, autor programów „Marcin Śpiewa z Gwiazdami” i „Marcin Movie”, w których przeprowadza wywiady z gwiazdami polskiej sceny muzycznej i kina, miłośnik Oscarów i Konkursu Piosenki Eurowizji.
 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama