Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kim był król Artur?

Król Artur od lat rozpala wyobraźnię Brytyjczyków. Jest dla nich czymś w rodzaju połączenia Piasta Kołodzieja, Mieszka I oraz Kajka i Kokosza. Legendarny władca, otoczony przez rycerzy Okrągłego Stołu, mądrego Merlina oraz piękną Ginewrę, to wspaniała legenda założycielska dla państwa.

To był właśnie świat arturiański. Konflikt pomiędzy odżywającą tradycją celtycką, zanikającą rzymską i anglosaskimi przybyszami. Artur musiał stać na czele jednej z takich grup. Albo przynajmniej być kimś ważnym dla całego sporu. Na pewno bywa przypisywany do każdej z nich. Najpopularniejszy – przynajmniej jeszcze do niedawna – był pogląd, iż był on znaczącym celtyckim wojownikiem. Pisze się, że przewodził dążącym do zjednoczenia Brytom. Genezy mitu i wytłumaczenia dla legendy poszukiwano w gwardyjskich oddziałach rycerskich. Wiadomo, że w wielu plemionach celtyckich była klasa „wolnych nobiles”, których głównym zadaniem był udział w wojnach. Był to mniej więcej odpowiednik drużyny wojów u kasztelana Mirmiła (od Kajko i Kokosza trudno się uwolnić).

W Éire nazywano ich Fianna lub fennianami. Byli – za Normanem Daviesem – „świetnie wyszkoleni, silnie zindoktrynowani przez druidów, odizolowani od reszty plemienia, składali przysięgę, że będą walczyć do ostatniej kropli krwi w obronie swoich towarzyszy i swojego wodza. Ich waleczne dokonania i śmiałe wyczyny ich bohatera Fionna MacCumhailla (»Finna, syna Coola«) dały początek najstarszemu z cykli celtyckiej literatury epickiej. Stały się też prototypami opowieści o królu Arturze i jego
rycerzach Okrągłego Stołu, którzy dopiero wiele stuleci później zdobywali rycerską sławę”.

…i Sarmaci

Nie wszyscy sądzą jednak, że Artur był Celtem. Są tacy, którzy mówią, że bez wątpienia należał do jednego z plemion germańskich. O tym, że legendarny władca był „Niemcem”, przekonuje Stuart Laycock w książce pt. „Warlords”. Miał być anglosaskim najemnikiem walczącym po stronie Brytanii i nosić imię Eardhere.

Inni mówią, że był Scotti. A dokładnie Artuirem, synem króla Áedána mac Gabráin z Dalriady. Ta wersja ma tę przewagę, że taki Artur na pewno żył, ale był księciem, a nie królem i poza tym, że istniał, nic o nim nie wiadomo. Kto ma rację? Nie wiadomo, więc teorie dzielą się na bardziej i mniej prawdopodobne, a nie na prawdziwe i mniej prawdziwe. Skoro mógł być Celtem, to mógł być też Szkotem, może nawet Piktem lub  Sasem. Albo Rzymianinem.

Jest bowiem i tak, że teorie dzielą się na ciekawsze i mniej ciekawe, a te „rzymskie” należą do tych pierwszych. Można ich znaleźć kilka. Jedna z nich głosi, że pierwowzorem Artura był rzymsko-brytyjski wojownik Ambrosius Aurelianus, o którym pisze Gildas w swojej kronice. Podobno – tak twierdzą jej zwolennicy – to on dowodził w bitwie pod górą Badon. I być może to racja, ale są to też nudy. Znacznie ciekawszy jest inny pomysł. Taki, że władca był Sarmatą. Całkiem nieźle przedstawiono go w nakręconym w 2004 r. filmie „Król Artur”, w którym są nawet sceny rodem z „300” i „Bitwy pod Termopilami”. Choć tutaj „300” zmienia się w ośmioro. Ale jest to taka „ósemka”, która daje radę 300 Sasom i robi to bez większych problemów.  Inspiracją dla filmu była teoria, która po raz pierwszy pojawiła się w latach 20. ubiegłego wieku, a odgrzebana została w połowie lat 90. Zgodnie z tą wersją król Artur był rzymskim wodzem wywodzącym się z ludu Sarmatów, który był oddelegowany do pilnowania Muru Hadriana. Kiedy jednak Rzym zaczął się wycofywać, dowódca wraz ze swoimi rycerzami wsparł celtycki opór przeciw nadciągającym Sasom. Na czele Celtów stał druid, który miał na imię Merlin.

„Ta argumentacja przebiega mniej więcej tak: rycerze Króla Artura reprezentują przygasłe ludowe wspomnienie ciężkiej kawalerii; Sarmaci byli znani ze swojej ciężkiej kawalerii (niekiedy jeździli na częściowo opancerzonych koniach) i dlatego byli podobni w wyglądzie i taktyce do późniejszych rycerzy; niektórzy Sarmaci służyli w rzymskiej armii i niektórzy stacjonowali w Brytanii” – pisał Guy Halsall w wydanej przez Oksford książce „Worlds of Arthur”.  I dodawał, że wierzono, iż Sarmaci czczą miecz wbity w ziemię, więc – wypisz, wymaluj – musiał to być Ekskalibur. I tak dalej… Dla nas ta wersja może być to o tyle interesująca, że – o ile ktoś jeszcze pamięta ze szkolnych lekcji – szlachta Rzeczpospolitej Obojga Narodów lubiła utrzymywać, iż także wywodzi się z tego ludu. Byłoby to ciekawe połączenie z legendą założycielską Wielkiej Brytanii.

Artur kosmitą

Halsall wyśmiewa jednak tę teorię, ale wyśmiewa też wszystkie inne. Mówi bowiem, że Artur mógł być, ale mogło go nie być. A akademiccy historycy skłaniają się raczej ku teorii, że nigdy się tego nie dowiemy. I zapewne mają rację, bo legenda ma swoje źródła w dawno minionych czasach, o których niewiele wiemy.

Nie należy się jednak zbytnio nimi przejmować, bo akademicy to często straszni nudziarze, a niezależnie od tego, czy da się dotrzeć do źródeł, czy nie, to już samo szukanie i budowanie wyjaśnień dostarcza świetnej zabawy. Jak nie wierzycie, to możecie zapytać zwolenników teorii starożytnych kosmitów, którzy mówią, że król Artur na pewno był z kosmosu, a jak nie on, to chociaż Merlin. Ekskalibur był superbronią, a kamień, z którego Artur go wyciągnął, „biometrycznym systemem bezpieczeństwa”. Sprawa staje się oczywista.

I dlaczego z tego rezygnować?



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama